piątek, 26 lipca 2013

HEEEJ. NOWY WSPÓLNY BLOG.

Hej, tu Ada. Założyłam nowego bloga, którego będziemy pisać razem z Wikk. Chcemy osiągnąć chociaż tyle co na tym blogu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę na to, że skomentujecie. :D
http://danger-at-every-turn.blogspot.com/

niedziela, 7 lipca 2013

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Heeeeej tu Wikk, sory za ten milion wykrzykników, ale muszę zwrócić waszą uwagę. No więc założyłam nowego bloga. Dodałam już prolog, fajnie byłoby gdybyście go odwiedzili chociaż i przeczytali to i owo. Ten blog obserwuje 19 osób, jest ponad 20500 wyświetleń i wciąż ich przybywa, więc jeśli widzisz ten POST kliknij o tu w ten link!
http://purityandtimidity.blogspot.com/

sayonara <3

wtorek, 7 maja 2013

EPILOG.


03:41 –powiedziałam spoglądając na zegarek, stający na szafce obok mojego łóżka. Kolejna nieprzespana noc. Dzisiaj pogrzeb, nie wiem czy dam radę. Od tamtego zdarzenia w ogóle nie śpię, cały czas leżę i myślę „co by było gdyby…”. Wiem, że takie gdybanie nic mi nie pomoże, nie wróci życia Harremu. To tylko pogarsza mój stan. Mam już dość tego wszystkiego. Od kilku dni nie chodzę na wykłady, jak tak dalej pójdzie to zawalę szkołę… Potrzebuje snu. 

Obudziłam się o 8:20. Kolejny raz opuszczam lekcje, ale teraz mam powód. Czas się ogarnąć i ubrać. 

-Mona, wstawaj. –powiedziałam zaspanym głosem. 
-To dzisiaj? –spytała z przymrużonymi oczami.
-Tak, pogrzeb rozpoczyna się o 11…
-Dobrze. –odpowiedziała i wstała przeciągając się. Weszłam do łazienki. Stanęłam przed zlewem i przemyłam twarz lodowatą wodą. Przeraziłam się spoglądając w lustro. Cała blada z wielkimi sińcami pod oczami. 
-Chyba potrzebuje dużej ilości pudru, aby to zakryć… -powiedziałam do siebie. Rozebrałam się z piżamy i  weszłam pod prysznic. Po zimnej kąpieli, która miała mnie postawić na nogi, ale jednak okazała się mało skuteczna zrobiłam makijaż. 
-Gotowa?- doszedł do moich uszu głos Mony, która już po chwili stała obok i mnie przytulała.  Podała mi jakieś silne tabletki żebym „w jakiś sposób dała radę  na pogrzebie i się nie rozkleiła”. Łyknęłam je, wszystko już było dla mnie obojętne.
Samo dojechanie do kaplicy zajęło nam około piętnaście minut. Już za chwilę miał zacząć się pogrzeb. Nie potrafię opisać, co działo się przed cmentarzem. Masa paparrazi i płaczących fanek, które snuły się i śpiewały piosenki chłopców. Było mi ich żal, ale czy nie uważają, że to nie jest odpowiednia pora?
-Chodź tam!- krzyknęła przez tłum Mona i pociągnęła mnie za łokieć w stronę ochrony. Bez problemu nas wpuścili, bo obok stali chłopcy.
-Gotowa? –spytali. Potaknęłam głową i chwiejnym krokiem podążyłam za nimi, a obok mnie Niall, który cały czas mnie podtrzymywał.

~*~

Louis.

-Harry, jak mogłeś zostawić mnie tutaj samego?- wyszeptałem w stronę marmurowego nagrobka. Jego śmierć całkowicie odwróciła moje życie do góry nogami. Pozostałem tutaj sam, sam jak palec. To on był moim całym światem, a ja postawiłem przed nim wybór

*- Albo ja, albo ona! Do cholery, Harry! Zdecyduj się w końcu!- krzyczałem na cały dom, ubolewając nad jego niezdecydowaniem.
-Myślisz, że to takie proste Lou? Kocham Ciebie i kocham ją, a to jeszcze bardziej uniemożliwia mi wybór! Gdybyś naprawdę coś do mnie czuł, nie kazałbyś wybierać!- wykrzyknął ostatnie zdanie przez ramię i wybiegł z domu zatrzaskując drzwi.*
Do teraz przed oczami mam obraz jego spojrzenia, w których smutek i wściekłość przekrzykiwały siebie nawzajem. Jestem cholernym egoistą! Gdyby nie moje zadufane ego.. żyłby. Przez to straciłem możliwość nawet krótkiego spojrzenia na niego, wszyscy z jego śmiercią straciliśmy w swoim życiu coś ważnego. Nie jestem w stanie spojrzeć nikomu w oczy, tym bardziej Lei. Chciałbym zniknąć z tego świata. Chciałbym być już tam razem z Hazzą. Zawiodłem wszystkich. Doskonale wiem, że jego samobójstwo to tylko i wyłącznie moja wina.. 
Sam nie potrafię opisać jakie uczucia się we mnie budziły, gdy widziałem go w trumnie. Na twarzy miał szwy i wiele innych śladów, których dość mocny makijaż nie do końca zatuszował. To nie był ten sam uśmiechnięty Harry, który swoimi słodkimi dołeczkami i głębokimi zielonymi oczami potrafił rozświetlić całe otoczenie. To był zimny, blady Harry. Bez jakichkolwiek emocji na twarzy. Bił od niego dołujący spokój i powaga. Nie potrafiłem znieść tego widoku. Najnormalniej w świecie musiałem wybiec z kaplicy, chociaż wiem, że to niebyło grzecznym zachowaniem z mojej strony. Nie było mnie podczas wkładania trumny do ziemi. Tego też nie dałbym rady znieść. Za bardzo bolało mnie uświadomienie sobie, że ten dziewiętnastoletni chłopak, którego kocham, który miał masę pomysłów na życie – nie żyje, w dodatku przeze mnie. Nie do końca wiem, czy kiedykolwiek uda mi się z tym pogodzić. Czy nie lepsza byłaby śmierć niż mieć na sumieniu samobójstwo osoby, którą kochało się najbardziej na świecie?


Large

~*~

Kilka lat później.
-Darcy kochanie chodź do mamusi! No chodź! –krzyczałam do małej, która zaciekle próbowała dosięgnąć jakiejś szklanki. Mała z piskiem podbiegła i się na mnie rzuciła, głośno przy tym śmiejąc.
Przy tym dziecku ciężko było się nie śmiać, dzięki niej moje wszystkie zwątpienia i problemy stawały się bez znaczenia. Położyłam małą do łóżeczka i puściłam jej ulubioną piosenkę chłopaków – Little Things, przy której zawsze usypiała. Minęły 4 lata od jego śmierci... Pustka po jego osobie za każdym razem wypala w moim sercu dziury, gdy tylko sobie o nim przypomnę. Od dwóch lat jestem żoną Nialla. Kocham go, chociaż nie tak mocno jak Harrego, ale również darze go dużym uczuciem. Darcy nie jest córką blondyna, tylko Harrego. Przypomina go w każdym calu. Szmaragdowe, głębokie spojrzenie, malinowe pełne usta, słodkie dołeczki i brązowe loczki. Mój mąż nie miał nic przeciwko i uznał ją za swoje dziecko. Jestem aktualnie w siódmym miesiącu ciąży. Nie mieszkamy już w Londynie, tylko w Irlandii, w jego rodzinnym mieście. Po śmierci jednego z członków zespołu, do przewidzenia było to, że One Direction się rozpadnie. Mam kontakt z wszystkimi… oprócz Louisa, który popełnił samobójstwo niedługo przed ślubem moim i Nialla. Wyjechanie z Wielkiej Brytanii było jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Nic mnie już tam nie trzymało. Kilka razy w roku odwiedzam Holmes Chapel, a czasami cmentarz i dziadków w Bradford. Nigdy nie spodziewałam się, że moje życie w ten sposób się potoczy. 
Mona i Josh rozeszli się, chociaż ich związek zapowiadał się obiecująco. Moja przyjaciółka nie mogła się pogodzić z końcem tego związku i postanowiła żyć niezależnie. Podróżuje po świecie, rzadko się widujemy, ale utrzymujemy nadal kontakt. Jestem teraz zajęta rodziną i domem. Takie życie mi odpowiada, dziecko, dom i kochający mąż. Dopiero zauważyłam, że od kilku minut wpatruję się w mój tatuaż na nadgarstku lewej ręki. Wytatuowałam go z myślą o Harrym. Miał być przy tym, ale wiadomo jak to się potoczyło. Tatuaż to znak nieskończoności



Oznacza on, że w nieskończoność będę go kochać.

Kochałam, kocham i kochać będę.



***
Wikk- Cześć wszystkim. No to ten... mamy już EPILOG. Naprawdę szybko zleciało. Z góry chciałam przeprosić za nas obie, że dopiero teraz się pojawia. Wydaje mi się, że większość już przestała na tego bloga zaglądać, ale nic nie mogłyśmy za ten brak czasu i tak dalej.
Jedy nie chcę rozstawać się z tym blogiem, ale drugi również na nas czeka:c Na który serdecznie zapraszamy ! :D Mam nadzieję, że również podobała wam się historia Lei i reszty.  Z pewnością nie każdy oczekiwał takiego zakończenia... my w sumie też nie. Ten blog był pierwszym, na którym pisałam opowiadania i żałuję, że zabrałam się do tego dopiero w lutym. Kurde, rozstając się z główną bohaterką mam wrażenie, jakbym rozstawała się z jakąś częścią mnie O.O

Add- Hej! Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. :c Tak się przywiązałam do tego bloga, że teraz ciężko mi będzie się z nim rozstać. W sumie teraz mamy nowego, ale o historii znajdującej się w tym opowiadaniu nigdy nie zapomnę <3 Mam nadzieję, że podobało wam się to jak piszemy i nie macie nam za złe, że czasem dodawałyśmy rozdziały z opóźnieniem. Epilog też za późno dodajemy... Wiem, że pewnie dużo z was w tym czasie nas opuściło, ale my KOCHAMY TYCH WIERNYCH CZYTELNIKÓW :*


Dziękujemy za ponad 15 tys. wyświetleń i wielu, wielu wiernych czytelników i komentatorów o to oni:
paulla
- Elcia S.
- Zuza
- Paula
- Wszystkie anonimy :D
Mamy nadzieję, że nikogo nie pominęłyśmy :)

Oraz podziękowania dla naszej przyjaciółki MAKTY :* , że dawała nam pomysły na rozdziały <3 



PROSIMY, ABY KAŻDY KTO TO CZYTA SKOMENTOWAŁ. CHCEMY WIEDZIEĆ ILE WAS TU BYŁO. :D

niedziela, 28 kwietnia 2013

drugi blog.

Siemka siemka:D
Piszę post, aby oznajmić, że założyłyśmy drugiego bloga i już pojawił się prolog
:

The Heart stopped beating.

BAAAARDZO PROSIMY o komentarze i dodawanie do  obserwowanych:)
Liczymy też na te 15 komentarzy pod ostatnim  rozdziałem na tym blogu:)

środa, 24 kwietnia 2013

OSTATNI ROZDZIAŁ. 32!


-Zawołać lekarza! Ona się wybudza!- do moich uszu dobiegł stłumiony kobiecy krzyk. Nie miałam siły szerzej otworzyć oczu, dlatego widziałam tylko nikły obraz. Poczułam jak ktoś rozchyla mi powieki i zobaczyłam, że świeci mi jakimś cholerstwem w oczy, które strasznie raziło. Prawdopodobnie był to lekarz- stwierdziłam, gdy mogłam już normalnie spojrzeć na to co mnie otacza i ową osobą świecącą mi w oczy był mężczyzna w białym kitlu.
-Co ja tu robię?- chrząknęłam. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale opadłam bezsilnie na łóżko.
-Trzy dni temu przywiozło Cię tu pogotowie. Prawdopodobnie chciałaś popełnić samobójstwo przedawkowując niebezpieczne leki, ale ktoś Cię w porę znalazł i wezwał pomoc.
-ach..- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć. Przypomniałam sobie wszystkie momenty najczarniejszego scenariusza jaki miały miejsce parę dni temu.- czyli leżę tu kilka dni.
Lekarz pokiwał twierdząco głową i nie przestawał zapisywać czegoś na karcie. Nie minęła chwila, a zostałam zawalona masą pytań o moje samopoczucie i tym podobne. Prościej mówiąc byłam teraz uważana za psycholkę. Gdy mężczyzna razem ze swoim „zespołem” opuścił moją salę, odetchnęłam z ulgą. Nie miałam siły już nic mówić, wolałam pobyć sama. Co mi uderzyło do głowy, że chciałam popełnić samobójstwo? Spojrzałam na rękę, z której wczoraj nie mogłam zatamować krwi. Nic na niej nie miałam. Nawet siły. Czyli to wszystko było tylko jakimś popieprzonym złudzeniem. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Monę. Prawdopodobnie to ona mnie znalazła wtedy w łazience.
-Boże Leah! Jak się czujesz? Boli Cię coś? Co ty odwaliłaś, że chciałaś się zabić?  Ty wiesz jak się o Ciebie martwiłam?! – zalewała mnie milionem pytań na minutę, a ja tylko posłusznie czekałam aż jej słowotok się zakończy.
-Boli mnie głowa, ale to dlatego, że krzyczysz.- sarknęłam i obmierzyłam ją wzrokiem z uniesioną brwią.- dziękuje Ci, że mnie uratowałaś- dodałam po chwili milczenia i uśmiechnęłam się do niej słabo.
-y.. za jakie uratowanie?- zdziwiła się.
-No za to, że zadzwoniłaś po pogotowie- stwierdziłam już bardziej niepewnie.
-Le, ale to nie ja zadzwoniłam po pomoc. Mnie nie było wtedy w internacie. To był Harry- rozdziawiłam usta z zaskoczenia.
-Od kiedy on się mną interesuje?- zapytałam ironicznie i wygodniej położyłam się na szpitalnym łóżku.
-Wiem, że zachowuje się jak świnia. Nie tylko co do Ciebie, ale również do chłopaków. Nikt nie wie o co chodzi, oprócz Louisa.. Musisz z nim  pogadać. Harry Przez te parę dni, odkąd tu leżysz siedział przy twoim łóżku z tego co mówił mi Josh. Przepraszam, że zaniedbałam naszą przyjaźń i wolałam spędzać czas  z Josh’em.  Po prostu nigdy nie poznałam tak wspaniałego chłopaka jak on i najwidoczniej „straciłam” dla niego głowę. Bardzo żałuję tego, że nie było mnie przy Tobie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałaś mojej pomocy. Przez swoją głupotę olałam też studia i muszę wszystko od nowa nadrabiać.. tak mi głupio Le.. rozumiem jeśli mi nie wybaczysz, ale naprawdę mi na tobie zależy- Mona miała zaszklone oczy od słonych łez. Nakazałam jej gestem, żeby się do mnie przytuliła.
-Wiem jak to jest się zakochać bez opamiętania, niestety..
*
Wizyta dziewczyny  w  szpitalu scementowała naszą przyjaźń. Rozmowa, którą przeprowadziłyśmy była czymś czego obydwie potrzebowałyśmy od dłuższego czasu. Odwiedzała mnie przez następne półtora tygodnia w szpitalu. 3/5 zespołu One Direction przychodziło do mnie co jakiś czas. Oczywiście 3/5 dlatego, że Lou i Hazzy ani razu nie spotkałam odkąd tam leżałam. Niallowi ściągnęli gips.  Radość blondyna była nie do opisania. Najbardziej dołującą sprawą w tym wszystkim była rozpacz matki jak i dziewczynek, które przyjechały na kilka dni mnie odwiedzić. Było mi żal mamy, że będąc w zaawansowanej ciąży musiała przejmować się swoją psychiczną córką. Na dodatek co dwa dni przychodził do mnie psycholog, aby pomóc mi w tych „trudnych chwilach”. Nie planowałam jednak kolejnej próby samobójczej i nadal uważam, że byłam głupia i bezmyślna. Stałam teraz przed wielkimi brązowymi drzwiami do domu chłopców.
Zadzwoniłam dzwonkiem kilkakrotnie. Przedreptywałam z nogi na nogę bojąc się rozmowy z Lou. Na szczęście otworzył mi Niall jak zwykle z przyjaznym uśmiechem i uściskiem.
-Jest Louis?- zapytałam się spoglądając za jego ramie w głąb domu, z nadzieją na dostrzeżenie  gdzieś pasiastego.
-Powinien być  w swoim pokoju- usłyszałam w odpowiedzi od blondyna.
-Okay, dzięki. –uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku schodów prowadzących na górę gdzie znajdowały się sypialnie chłopaków. Nieśmiało zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche „proszę” i weszłam do pokoju. Na łóżku leżał Louis, patrzył się w sufit nie zwracając na mnie uwagi. Bezszelestnie udałam się w stronę jego łóżka i usiadłam obok niego.
-Ekhem… -wydałam z siebie dźwięk, aby się na mnie spojrzał.
-Co cię tu sprowadza? –powiedział z obojętną miną.
-Chciałam porozmawiać.
-A mamy o czym? –spytał ze zdziwieniem.
-Wydaje mi się, że tak.
-Więc?
-Może ty wiesz dlaczego Harry ostatnio się zmienił? Zachowuje się inaczej i w sumie dawno go nie widziałam. Nie poznaję go…
-Wiem…
-To może mi powiesz?
-Jego zapytaj. Ja już nie mam ochoty o tym gadać. Wczoraj gdy rozmawialiśmy w pewnym momencie wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Nie chcę już mieć z nim nic wspólnego. Czy to już wszystko co chciałaś wiedzieć?
-Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to nie pozostaje mi nic innego jak iść.
-Cześć.
-Do zobaczenia. –pożegnałam się. Zbiegłam po schodach na dół i wybiegłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu Harrego i mieć rozmowę z nim już za sobą. Zadzwoniłam po taksówkę, która po 5 minutach była już na miejscu. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Pośpieszałam co jakiś czas taksówkarza, aby przyśpieszył. Sama nie rozumiałam swojego zdenerwowania i pośpiechu. Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Zapłaciłam mężczyźnie i pędem ruszyłam w stronę drzwi.
Chciałam zapukać, ale były już otwarte na oścież. Weszłam do domu bagatelizując każdy jego kąt. Rzuciłam w jego głąb kilka razy imię bruneta, ale nie uzyskałam żadnego odzewu. Postanowiłam udać się na piętro. Pierwszym pomieszczeniem do jakiego weszłam była jego sypialnia. Nikogo tam nie zastałam, oprócz kartki leżącej na niedbale pościelonym łóżku. Drżącą dłonią sięgnęłam po nią.
Leah, nie mam pojęcia dlaczego przeczuwam, ze przeczytasz ten list. Tak podpowiadało mi serce. Byłaś dla mnie najważniejsza od zawsze, ale przez ostatnie parę tygodni zawaliłem na całej linii. To nie tak, ze Cie nie kocham, wręcz przeciwnie. Po prostu balem się pogodzić z tym, co musiałabyś się dowiedzieć. Ukrywałem przed Toba cala prawdę, ponieważ nie chciałem żebyś ponownie cierpiała przez takiego idiotę jak ja. Oszukiwałem Ciebie, mnie i jego- NAS. Kocham was obydwojga. Nie potrafiłem dokonać ostatecznego wyboru. Poznając Louisa w x-factor moje Zycie się zmieniło. Wiedziałem, ze to nie jest zwykła przyjaźń. Pokochałem go, tak mocno, jak pokochałem ciebie. Nie chciałem nikomu o tym mówić, sam czułem do siebie obrzydzenie, ze kocham w taki sposób jakiegoś chłopaka. Zawiodłem wszystkich, na których mi najbardziej zależało. Wiem, ze teraz również was zawiodłem. Wtedy, gdy znalazłem Cie nieprzytomna w łazience prosiłem Boga, abyś przeżyła. Wiedziałem, ze to z mojej winy i nie mogłem Ci na to pozwolić. Samobójstwa podejmują się tylko tchórze, ja właśnie nim jestem. Chciałbym byś była szczęśliwa, bez względu na to, czy ja przy tobie jestem, czy tez nie. Kocham Cie z całego serca, kocham was wszystkich i zawsze będę kochać.
Przepraszam, ze w taki sposób Ci to przekazuję, ale nie potrafiłem powiedzieć Ci prawdy prosto w oczy.
Na zawsze twój Harry Xx


Zaczęłam nerwowo krzątać się po pokoju i szarpać się za włosy. Nie potrafiłam zrozumieć co się dzieje. Moje serce pompowało krew z co raz szybszym tempem. Jakie samobójstwo do cholery? On chce się zabić? Nie.. nie.. to niemożliwe!
-Kurwa!- przeklęłam. Musiałam dokładnie przeanalizować, gdzie on mógłby się zabić. Do głowy wpadło mi jedyne miejsce, od razu ruszyłam w biegu na przystanek autobusowy. Całą drogę nie mogłam powstrzymać łez, a co jeśli już po nim? Co, jeśli już nie żyje? Musze tam się znaleźć jak najszybciej. Ludzie spoglądali na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. Liczyło się teraz tylko jego życie. On nie może umrzeć, on musi żyć! Dojechałam autobusem pod internat. Szybkim susem biegłam w stronę mostu. Podbiegłam do barierki. Złapałam się za nią mocno. Do oczu napłynęło mi co raz więcej łez…


Napis spowodował jeszcze większe ukłucie w sercu. Spojrzałam w dół wstrzymując oddech. Miałam wrażenie, jakby wszystko co znajdowało się na około mnie nagle znikło. Nie liczyło się nic, oprócz leżącego ciała na drodze, otoczonego kałużą krwi. Obok Harrego stała masa ludzi, w tym policja i pogotowie. W głowie słyszałam echo sygnału karetki. Zaczęłam dusić się własnymi łzami. Zabrakło mi tlenu. Miałam wrażenie jakby i ze mnie uchodziło życie. Nie potrafiłam wydobyć z siebie nawet krzyku, wszystko co czułam tłumiło się we mnie. Wszyscy starali się mu pomóc, ale ja wiedziałam, że to już koniec, koniec nas, koniec mnie, koniec wszystkiego…
-Kocham Cię -wyszeptałam w dół.



***

Cześć wszystkim czytelnikom!:D Tutaj Wikk i Add. Naszym zdaniem jest to najsmutniejszy rozdział z wszystkich. Nie chciałyśmy zbędnie przedłużać tej historii, dlatego też jest to już ostatni rozdział. Pisząc go nawet my płakałyśmy, dlatego mamy nadzieję, że wy również się wczuliście w jego treść. 

Liczymy na chociażby 15 komentarzy. Wtedy pojawi się epilog. Już niedługo powinien pojawić się epilog. 
Pozdrawiamy:)


wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 31

Wrażenie, że moje ciało żyje oddzielnie od duszy, 

narasta z każdą chwilą.

-Możemy się spotkać?
-No ok. Widzimy się za 15 minut w Hyde Parku.
-Jasne, cześć.- dobra.. to było dziwne, on jest dziwny i jego zachowanie jest DZIWNE! Co on może ukrywać? Dopiero od niedawna zaczęło nam się wszystko układać i tak nagle ma się zepsuć? –Cholera, to na pewno nic takiego i przejmujesz się na zapas, przestań.- skarciłam samą siebie w myślach i szybko ogarnęłam się w łazience. Wyciągnęłam z szafy beżową koszulę zapinaną na czarne guziki, czarne rurki i baleriny pod kolor koszuli.
Po czym  ubrałam komplet i pędem wybiegłam z pokoju, aby się nie spóźnić. Mona zalewała mnie masą pytań, gdzie wychodzę, ale nie miałam czasu jej odpowiadać. Dobiegłam do parku w kilka minut. On siedział już na jednej z dębowych ławek. Podeszłam do niego niepewnie i usiadłam obok nie spuszczając z niego wzroku.
-Co jest?- spytałam wyrywając go z rozmyślań. Wzdrygnął się, gdy usłyszał mój głos i nie spojrzał na mnie, tylko zaczął badać wzrokiem park. Nerwowo bawił się palcami i oblizywał dolną wargę- tak jak zawsze, gdy działo się coś, co go niepokoiło.
-Ładna pogoda.- stwierdził i w końcu skierował wzrok na mnie. Prychnęłam pod nosem.
-Masz zamiar rozmawiać o pogodzie i dalej trzymać mnie w niepewności, czy w końcu wydusisz to co chciałeś mi powiedzieć? Pośpiesz się, bo zaraz mam wykłady- ponagliłam go. Harry uśmiechnął się słabo i znów zrobił skupioną minę, wpatrując się w czubki swoich butów. Czułam w gardle wielką gulę. Przez moją głowę przechodziła masa myśli, mętlik zwiększał się z sekundy na sekundę. Nie wiedziałam, czego mogę oczekiwać. Poczułam jak oddychanie sprawia mi trudność i w płucach czułam nieprzyjemny żar. To na co wpadłam, nie podobało mi się i bałam się wypowiedzieć to na głos.
-Chcesz ze mną zerwać.- bardziej to stwierdziłam, niż o to zapytałam.
 Jeśli było tak naprawdę .. to po co te wszystkie romantyczne wieczory  i inne rzeczy? Udawał przede mną? Grał, tylko po to, żebym była szczęśliwa? Bo byłam.. cholernie szczęśliwa, ale jeśli jest tak, jak stwierdziłam- moje serce tego nie wytrzyma. Nie chciałabym po raz kolejny zagłuszać cierpienia szlochem.  Zobaczyłam przez zaszklone oczy jak sylwetka chłopaka zrywa się z ławki. Przykucnął przy mnie i powiedział, a raczej wykrzyczał:
-Nie! Coś ty?! Zgłupiałaś? Kocham Cię tak bardzo, że nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić. Kocham spędzać z tobą każdą chwilę, uwielbiam patrzeć jak się denerwujesz i jak się śmiejesz.. i gdy mówisz jak  bardzo mnie kochasz..- właśnie w takich momentach moje serce pompuje krew jeszcze szybciej niż zawsze, z nienormalnym tempem. - Kocham Cię jak wariat Le, tylko..- puścił moje dłonie, które nawet nie wiem kiedy złapał i usiadł z powrotem na ławkę. Uśmiech z mojej twarzy zszedł tak szybko, jak i się na niej pojawił.
-Tylko co?- wysapałam i zaczęłam przygryzać z nerwów dolną wargę. Brunet spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego lewym nadgarstku i przeczesał włosy. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi znowu głęboko w oczy.
-Za 15 minut masz wykłady, nie chcę żebyś się spóźniła- pogładził dłonią mój policzek i wytarł kciukiem łzy. Fajnie, że woli mnie trzymać dłużej w niepewności, ja dłużej nie wytrzymam, zaraz dostanę zawału, a on nawet nie potrafi powiedzieć o co mu chodzi. Wstałam z ławki chwiejnym krokiem i podążyłam w stronę internatu. Do Harrego zaczęły schodzić się fanki, a chciałam tego uniknąć. Usłyszałam tylko ciche „Pamiętaj, że Cię kocham”. Nawet się nie odwróciłam. Nadal boję się tego co mogę się od niego dowiedzieć. Nie dam mu  z tym spokoju, bo chcę żeby ‘to coś’ w końcu z  siebie wydusił!
*
-Do widzenia- odburknęłam wychodząc z Sali lekcyjnej i zatrzaskując za sobą drzwi. Przed chwilą miałam „poważną” rozmowę z profesorką, bo nie skupiałam się na jej wykładach. Boże co za babsko. Muszę się wziąć w garść bo niedługo ważny egzamin, ale sprawa z Harrym nie pozwala mi się nad niczym skupić. Weszłam zrezygnowana do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Poleżałam chwilę i znowu zaczęłam myśleć, co się dzieje z loczkiem. Sięgnęłam po telefon i wyszukałam jego numeru w kontaktach. Jeden sygnał.. drugi sygnał.. trzeci sygnał.. nic. Dzwoniłam jeszcze kilka razy.
-Kurwa!- krzyknęłam w głąb pokoju i złapałam się za głowę. Rzuciłam telefonem gdzieś przed siebie i po raz kolejny opadłam zrezygnowana i zdenerwowana na łóżko. To niemożliwe, żeby mieli wywiad, czy coś w tym stylu. Mają tydzień wolnego, a Harry ZAWSZE ode mnie odbiera, a nawet dzwoni częściej niż ja. Chyba się od niego uzależniłam. No, ale jak nie uzależnić się od kogoś takiego jak on? Dobrze wiem, że wiele dziewczyn mnie nienawidzi za to, że jesteśmy razem. Sama nienawidziłam dziewczyn, z którymi się spotykał.
*Kilka tygodni później*
W przeciągu paru tygodni widziałam się z Harrym może z kilka razy. Jak już nie mógł to tłumaczył to zespołem, wywiadami i nagraniami. Znosiłam to do czasu, ale Niall powiedział mi ostatnio, że mają duże luzy. Byłam na  niego wściekła. Na dodatek, Louis z niewiadomych powodów mnie nie „toleruje” i znowu wprowadził się do chłopaków, a z Harrym gada tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba. Mam już ich dość. Mona cały czas spotyka się z Josh’em i nie zwraca na mnie uwagi. Lily wyjechała do swojego rodzinnego miasta na kilka tygodni. Pozostało mi uczyć się do egzaminów, które mam już za parę dni. Ciekawa jestem, jak poradzi sobie z tym Mona? Jej sprawa..
-ał!- wyrwało mi się, gdy upadłam na chodnik, bo ktoś mnie przewrócił.- uważaj kurwa jak łazisz!- krzyknęłam wściekła. Nie dość, że nie miałam dzisiaj humoru- to jeszcze jakiś palant mnie przewraca. Wyciągnął w moją stronę dłoń, ale ja nie skorzystałam z pomocy. Wstałam sama.
-Przepraszam Leah, przypadkowo w Ciebie wbiegłem.- odpowiedział mi chrypki i opanowany głos. Przestałam skupiać się na tym, że oblałam sobie sukienkę kawą i spojrzałam w górę. Stał tam Harry z dziwną miną, na nosie miał zsunięte czarne okulary i ubrany był w jakieś dresy. Wpatrywałam się w niego jak w idiotę- którym po części był.- od kiedy ty taka wulgarna jesteś?- zaśmiał się niezręcznie, ale ja nawet nie odpowiedziałam na to uśmiechem.
-Od kiedy wszyscy mają  mnie w dupie.- syknęłam przez ramię i sobie poszłam. Obejrzałam się jeszcze za siebie i ujrzałam, że Harry nałożył okulary na włosy. Pod oczami miał wielkie sińce. Czego ja oczekiwałam? Że za mną pobiegnie? Pf.. pragnęłam jak najszybciej dotrzeć do internatu. Chciałam żeby ten dzień się już skończył. Wchodząc do pokoju dorwałam się do łazienki. Stojąc pod prysznicem puściłam zimny strumień wody. Miałam w dupie to, że stałam w samych ciuchach. Gorsze od tego było to, co tłumiło się w moich myślach. Byłam na skraju załamania nerwowego. Wolałabym poznać całą prawdę, niż ciągle się z nim unikać.  Nienawidzę ludzi. Wszyscy w końcu przeminą, oleją nas, zawiodą, zdradzą. Wszystko układa się do pewnego momentu, aż nie jesteśmy w stanie z nikim się porozumieć. Wrażenie, że moje ciało żyje oddzielnie od duszy, narasta z każdą chwilą. Niby jestem, ale jakby mnie tu nie było. Jestem dziwna, prawda? Ciężkie myśli powodują, że mój oddech staje się płytszy i robi się coraz krótszy. Przez tego dupka buzuje we mnie psychoza. Wyłączyłam lecącą wodę i udałam się do naszej małej apteczki. Wyciągnęłam opakowanie jakiś mocnych tabletek, które brałam na bóle brzucha. Nie myśląc racjonalnie, sięgnęłam zwinnie garść lekarstwa i połknęłam wszystko popijając wodą. Czekałam kilkanaście minut, nic.. Zaczęłam uświadamiać sobie, że to co zrobiłam z pewnością skończy się źle. Chciałam się jakoś podnieść, ale zabrakło mi sił- to one zaczęły już działać. Obraz zaczął mi się troić i osunęłam się na ziemie. Spoglądałam tępo w kafelki łazienki, bo nie miałam żadnej możliwości się ruszyć.
-Biedna mała Leah, pogubiła się we własnym samotnym życiu- usłyszałam zgryźliwy ton należący do Rosalie. Co ona tu robiła? -oh, widzę, że marnie skończysz. Słońce coś ty się nałykała? Harry nie będzie zadowolony- zaczęło kręcić przecząco głową i złapała mnie za podbródek.- Zwiększasz moje szanse, u swojego chłoptasia- dodała po czym wyszła z pokoju. Rozglądałam się otępiała po łazience.
-O co tu kurwa chodzi?- wykrzyknęłam roznosząc echo po całym pomieszczeniu. O dziwo mogłam mówić. W głowie zaczęło mi szumieć i od środka rozrywało mnie nierówne
Bicie serca. Doszedł do mnie zaniosły śmiech wydobywający się z pokoju. Przede mną stanęły cztery znajome mi  postacie. Oni jednak spoglądali na mnie z rozbawieniem i zaczęli się przekrzykiwać i obstawiać jak szybko umrę. Nie rozumiałam sensu całej sytuacji. Skąd oni się tu wzięli? Dlaczego była tu Rose, jeśli mieszka w Holmes Chapel? Czemu nie ma tu Harrego?
-O co tu do cholery chodzi?- krzyknęłam przymykając oczy, z pragnieniem tego, aby to wszystko się skończyło, żeby te psychiczne obrazy zniknęły sprzed moich oczu. Nastała głucha cisza, nie było nikogo. Ten spokój nie trwał długo. Poczułam drgawki na ciele. Wszystko zaczęło mieć czerwone i niebieskie barwy. Drżałam z przerażenia, bałam się co może nastąpić. Poczułam lekkie szturchnięcie w ramie. Z niechęcią spojrzałam w stronę osoby, która mnie dotknęła.
-Masz mała suko to, na co zasłużyłaś- szepnęła mi na ucho Taylor. Wystraszyłam się i wykrzywiłam z bólu. Jej postać zniknęła, ale czułam nieprzyjemne pieczenie na lewej ręce. Zamarłam widząc stróżkę krwi biegnącej po niej  całej. Miałam  w niej głęboką ranę,  z której wydobywała się czerwona lepka ciecz. Krew leciała coraz szybciej. Podniosłam się nieumiejętnie z podłogi podpierając się o ścianę. Przed upadkiem uchronił mnie zlew, o którego się złapałam. Krew nadal leciała i leciała, nie byłam w stanie jej zatamować. Zaczęłam wyć, ryczeć i zanosić się szlochem na całą łazienkę. Opadłam tracąc wszystkie możliwe siły. 

*** 
Cześć wszystkim.
Wiem, że ten rozdział jest zdecydowanie za krótki, ale jak już wiecie nie potrafię poskładać wszystkich pomysłów do kupy i nic się nie klei.. więc przepraszam za tą słabiznę. Męczyłam się trochę nad tym rozdziałem i wyszedł trochę taki  z psychozą, która była wywołana nadmierną ilością tabletek spożytych przez Leę. Jeszcze parę rozdziałów i żegnamy się z tym blogiem, ale niedługo podany zostanie adres do nowego bloga. Przepraszam za te wypociny, ale mam nadzieję, że choć trochę się podobało. 
WIKK
Jakiekolwiek pytania zadawajcie na naszym asku dla bohaterów, albo na naszych askach :

Add: http://ask.fm/Adaa24

Mam nadzieję, że jest jakaś szansa na chociażby 10 komentarzy;)


sobota, 20 kwietnia 2013

Zawieszamy!

Cześć wszystkim, z tej strony Wikk. Piszę za nas obie, bo Ada nie ma dostępu do internetu. Jak już widzicie po nagłówku - postanowiłyśmy zrobić tzw. "zawias".  To wszystko jest spowodowane po prostu brakiem WENY i pomysłów na dalsze rozdziały. Nie myślałyśmy nigdy, że dojdzie na tym blogu do zawieszenia. Od początku szło wszystko po naszej myśli, miałyśmy milion pomysłów na minutę i jak widzicie wszystkie zostały wyczerpane. Co prawda mamy jakieś tam plany na następne części, ale nie wiemy jak się do tego zabrać, a w szczególności ja. Na dodatek zbliża się koniec roku, co wie każdy.  Chcemy mieć na koniec jak najlepsze stopnie, a prowadzenie bloga systematycznie w tym przypadku jest niemożliwe. Do tego dochodzą problemy prywatne, o których lepiej nie będę tu pisać, bo nie wypada.  Zawieszenie bloga może trwać trochę czasu, a może też trwać kilka dni. Zależy co się wydarzy przez kolejny tydzień. Planujemy już niedługo rozpocząć nowego bloga, który raczej będzie ciekawszy od tego- taką mam nadzieję. Przepraszamy za to, ale musimy to zrobić na czas bliżej nieokreślony. Wierzymy, że nie jesteście na nas źli i nam to wybaczycie. Brak weny może dopaść każdego.
~Wikk <3