środa, 24 kwietnia 2013

OSTATNI ROZDZIAŁ. 32!


-Zawołać lekarza! Ona się wybudza!- do moich uszu dobiegł stłumiony kobiecy krzyk. Nie miałam siły szerzej otworzyć oczu, dlatego widziałam tylko nikły obraz. Poczułam jak ktoś rozchyla mi powieki i zobaczyłam, że świeci mi jakimś cholerstwem w oczy, które strasznie raziło. Prawdopodobnie był to lekarz- stwierdziłam, gdy mogłam już normalnie spojrzeć na to co mnie otacza i ową osobą świecącą mi w oczy był mężczyzna w białym kitlu.
-Co ja tu robię?- chrząknęłam. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale opadłam bezsilnie na łóżko.
-Trzy dni temu przywiozło Cię tu pogotowie. Prawdopodobnie chciałaś popełnić samobójstwo przedawkowując niebezpieczne leki, ale ktoś Cię w porę znalazł i wezwał pomoc.
-ach..- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć. Przypomniałam sobie wszystkie momenty najczarniejszego scenariusza jaki miały miejsce parę dni temu.- czyli leżę tu kilka dni.
Lekarz pokiwał twierdząco głową i nie przestawał zapisywać czegoś na karcie. Nie minęła chwila, a zostałam zawalona masą pytań o moje samopoczucie i tym podobne. Prościej mówiąc byłam teraz uważana za psycholkę. Gdy mężczyzna razem ze swoim „zespołem” opuścił moją salę, odetchnęłam z ulgą. Nie miałam siły już nic mówić, wolałam pobyć sama. Co mi uderzyło do głowy, że chciałam popełnić samobójstwo? Spojrzałam na rękę, z której wczoraj nie mogłam zatamować krwi. Nic na niej nie miałam. Nawet siły. Czyli to wszystko było tylko jakimś popieprzonym złudzeniem. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Monę. Prawdopodobnie to ona mnie znalazła wtedy w łazience.
-Boże Leah! Jak się czujesz? Boli Cię coś? Co ty odwaliłaś, że chciałaś się zabić?  Ty wiesz jak się o Ciebie martwiłam?! – zalewała mnie milionem pytań na minutę, a ja tylko posłusznie czekałam aż jej słowotok się zakończy.
-Boli mnie głowa, ale to dlatego, że krzyczysz.- sarknęłam i obmierzyłam ją wzrokiem z uniesioną brwią.- dziękuje Ci, że mnie uratowałaś- dodałam po chwili milczenia i uśmiechnęłam się do niej słabo.
-y.. za jakie uratowanie?- zdziwiła się.
-No za to, że zadzwoniłaś po pogotowie- stwierdziłam już bardziej niepewnie.
-Le, ale to nie ja zadzwoniłam po pomoc. Mnie nie było wtedy w internacie. To był Harry- rozdziawiłam usta z zaskoczenia.
-Od kiedy on się mną interesuje?- zapytałam ironicznie i wygodniej położyłam się na szpitalnym łóżku.
-Wiem, że zachowuje się jak świnia. Nie tylko co do Ciebie, ale również do chłopaków. Nikt nie wie o co chodzi, oprócz Louisa.. Musisz z nim  pogadać. Harry Przez te parę dni, odkąd tu leżysz siedział przy twoim łóżku z tego co mówił mi Josh. Przepraszam, że zaniedbałam naszą przyjaźń i wolałam spędzać czas  z Josh’em.  Po prostu nigdy nie poznałam tak wspaniałego chłopaka jak on i najwidoczniej „straciłam” dla niego głowę. Bardzo żałuję tego, że nie było mnie przy Tobie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałaś mojej pomocy. Przez swoją głupotę olałam też studia i muszę wszystko od nowa nadrabiać.. tak mi głupio Le.. rozumiem jeśli mi nie wybaczysz, ale naprawdę mi na tobie zależy- Mona miała zaszklone oczy od słonych łez. Nakazałam jej gestem, żeby się do mnie przytuliła.
-Wiem jak to jest się zakochać bez opamiętania, niestety..
*
Wizyta dziewczyny  w  szpitalu scementowała naszą przyjaźń. Rozmowa, którą przeprowadziłyśmy była czymś czego obydwie potrzebowałyśmy od dłuższego czasu. Odwiedzała mnie przez następne półtora tygodnia w szpitalu. 3/5 zespołu One Direction przychodziło do mnie co jakiś czas. Oczywiście 3/5 dlatego, że Lou i Hazzy ani razu nie spotkałam odkąd tam leżałam. Niallowi ściągnęli gips.  Radość blondyna była nie do opisania. Najbardziej dołującą sprawą w tym wszystkim była rozpacz matki jak i dziewczynek, które przyjechały na kilka dni mnie odwiedzić. Było mi żal mamy, że będąc w zaawansowanej ciąży musiała przejmować się swoją psychiczną córką. Na dodatek co dwa dni przychodził do mnie psycholog, aby pomóc mi w tych „trudnych chwilach”. Nie planowałam jednak kolejnej próby samobójczej i nadal uważam, że byłam głupia i bezmyślna. Stałam teraz przed wielkimi brązowymi drzwiami do domu chłopców.
Zadzwoniłam dzwonkiem kilkakrotnie. Przedreptywałam z nogi na nogę bojąc się rozmowy z Lou. Na szczęście otworzył mi Niall jak zwykle z przyjaznym uśmiechem i uściskiem.
-Jest Louis?- zapytałam się spoglądając za jego ramie w głąb domu, z nadzieją na dostrzeżenie  gdzieś pasiastego.
-Powinien być  w swoim pokoju- usłyszałam w odpowiedzi od blondyna.
-Okay, dzięki. –uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku schodów prowadzących na górę gdzie znajdowały się sypialnie chłopaków. Nieśmiało zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche „proszę” i weszłam do pokoju. Na łóżku leżał Louis, patrzył się w sufit nie zwracając na mnie uwagi. Bezszelestnie udałam się w stronę jego łóżka i usiadłam obok niego.
-Ekhem… -wydałam z siebie dźwięk, aby się na mnie spojrzał.
-Co cię tu sprowadza? –powiedział z obojętną miną.
-Chciałam porozmawiać.
-A mamy o czym? –spytał ze zdziwieniem.
-Wydaje mi się, że tak.
-Więc?
-Może ty wiesz dlaczego Harry ostatnio się zmienił? Zachowuje się inaczej i w sumie dawno go nie widziałam. Nie poznaję go…
-Wiem…
-To może mi powiesz?
-Jego zapytaj. Ja już nie mam ochoty o tym gadać. Wczoraj gdy rozmawialiśmy w pewnym momencie wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Nie chcę już mieć z nim nic wspólnego. Czy to już wszystko co chciałaś wiedzieć?
-Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to nie pozostaje mi nic innego jak iść.
-Cześć.
-Do zobaczenia. –pożegnałam się. Zbiegłam po schodach na dół i wybiegłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu Harrego i mieć rozmowę z nim już za sobą. Zadzwoniłam po taksówkę, która po 5 minutach była już na miejscu. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Pośpieszałam co jakiś czas taksówkarza, aby przyśpieszył. Sama nie rozumiałam swojego zdenerwowania i pośpiechu. Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Zapłaciłam mężczyźnie i pędem ruszyłam w stronę drzwi.
Chciałam zapukać, ale były już otwarte na oścież. Weszłam do domu bagatelizując każdy jego kąt. Rzuciłam w jego głąb kilka razy imię bruneta, ale nie uzyskałam żadnego odzewu. Postanowiłam udać się na piętro. Pierwszym pomieszczeniem do jakiego weszłam była jego sypialnia. Nikogo tam nie zastałam, oprócz kartki leżącej na niedbale pościelonym łóżku. Drżącą dłonią sięgnęłam po nią.
Leah, nie mam pojęcia dlaczego przeczuwam, ze przeczytasz ten list. Tak podpowiadało mi serce. Byłaś dla mnie najważniejsza od zawsze, ale przez ostatnie parę tygodni zawaliłem na całej linii. To nie tak, ze Cie nie kocham, wręcz przeciwnie. Po prostu balem się pogodzić z tym, co musiałabyś się dowiedzieć. Ukrywałem przed Toba cala prawdę, ponieważ nie chciałem żebyś ponownie cierpiała przez takiego idiotę jak ja. Oszukiwałem Ciebie, mnie i jego- NAS. Kocham was obydwojga. Nie potrafiłem dokonać ostatecznego wyboru. Poznając Louisa w x-factor moje Zycie się zmieniło. Wiedziałem, ze to nie jest zwykła przyjaźń. Pokochałem go, tak mocno, jak pokochałem ciebie. Nie chciałem nikomu o tym mówić, sam czułem do siebie obrzydzenie, ze kocham w taki sposób jakiegoś chłopaka. Zawiodłem wszystkich, na których mi najbardziej zależało. Wiem, ze teraz również was zawiodłem. Wtedy, gdy znalazłem Cie nieprzytomna w łazience prosiłem Boga, abyś przeżyła. Wiedziałem, ze to z mojej winy i nie mogłem Ci na to pozwolić. Samobójstwa podejmują się tylko tchórze, ja właśnie nim jestem. Chciałbym byś była szczęśliwa, bez względu na to, czy ja przy tobie jestem, czy tez nie. Kocham Cie z całego serca, kocham was wszystkich i zawsze będę kochać.
Przepraszam, ze w taki sposób Ci to przekazuję, ale nie potrafiłem powiedzieć Ci prawdy prosto w oczy.
Na zawsze twój Harry Xx


Zaczęłam nerwowo krzątać się po pokoju i szarpać się za włosy. Nie potrafiłam zrozumieć co się dzieje. Moje serce pompowało krew z co raz szybszym tempem. Jakie samobójstwo do cholery? On chce się zabić? Nie.. nie.. to niemożliwe!
-Kurwa!- przeklęłam. Musiałam dokładnie przeanalizować, gdzie on mógłby się zabić. Do głowy wpadło mi jedyne miejsce, od razu ruszyłam w biegu na przystanek autobusowy. Całą drogę nie mogłam powstrzymać łez, a co jeśli już po nim? Co, jeśli już nie żyje? Musze tam się znaleźć jak najszybciej. Ludzie spoglądali na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. Liczyło się teraz tylko jego życie. On nie może umrzeć, on musi żyć! Dojechałam autobusem pod internat. Szybkim susem biegłam w stronę mostu. Podbiegłam do barierki. Złapałam się za nią mocno. Do oczu napłynęło mi co raz więcej łez…


Napis spowodował jeszcze większe ukłucie w sercu. Spojrzałam w dół wstrzymując oddech. Miałam wrażenie, jakby wszystko co znajdowało się na około mnie nagle znikło. Nie liczyło się nic, oprócz leżącego ciała na drodze, otoczonego kałużą krwi. Obok Harrego stała masa ludzi, w tym policja i pogotowie. W głowie słyszałam echo sygnału karetki. Zaczęłam dusić się własnymi łzami. Zabrakło mi tlenu. Miałam wrażenie jakby i ze mnie uchodziło życie. Nie potrafiłam wydobyć z siebie nawet krzyku, wszystko co czułam tłumiło się we mnie. Wszyscy starali się mu pomóc, ale ja wiedziałam, że to już koniec, koniec nas, koniec mnie, koniec wszystkiego…
-Kocham Cię -wyszeptałam w dół.



***

Cześć wszystkim czytelnikom!:D Tutaj Wikk i Add. Naszym zdaniem jest to najsmutniejszy rozdział z wszystkich. Nie chciałyśmy zbędnie przedłużać tej historii, dlatego też jest to już ostatni rozdział. Pisząc go nawet my płakałyśmy, dlatego mamy nadzieję, że wy również się wczuliście w jego treść. 

Liczymy na chociażby 15 komentarzy. Wtedy pojawi się epilog. Już niedługo powinien pojawić się epilog. 
Pozdrawiamy:)