~-To
nie może być prawda. –powiedział chłopak i wszedł do mojej Sali. –LEAH!
Powiedz, że wiesz kim jestem, że mnie pamiętasz! Proszę powiedz! –mówił ze
łzami w oczach chłopak.
-Przykro
mi, ale nie… -odpowiedziałam
Rozdział 11 !
Spoglądałam na chłopaka, który bezwładnie opadł obok mojego szpitalnego
łóżka. Nie wiedziałam kim jest, nie kojarzyłam go ani trochę, lecz wychodzi na
to, że powinnam. Mi również było przykro. Może i nie mogłam sobie przypomnieć
naszej znajomości, ale nie podobało mi się gdy płakał.
-Proszę nie płacz, mamo możesz wyjść?-
skierowałam pytanie do mamy, która razem z pielęgniarką przyglądały nam się
również ze smutkiem.
-Jasne kochanie już wychodzimy.- Ostatnie
słowo zaakcentowała tak, aby pielęgniarka zrozumiała iż również ma opuścić salę
razem z nią. Spojrzałam na chłopaka, który spoglądał na mnie wyczekująco. Miał
podpuchnięte oczy od płaczu i zrozpaczoną minę.
Wydaję mi się, że coś dla
siebie znaczyliśmy, ale ja mam przecież chłopaka.
- Przepraszam, że nie pamiętam kompletnie
nic. Bardzo chciałabym sobie przypomnieć, ale nie mogę..
-Nie rozumiem dlaczego to musiało Ci się
przytrafić.. może gdybym nie spotkał się
z Rose i nie zarzucił Ci, że mnie wykorzystywałaś, byłoby inaczej. –
widać było u niego wyrzuty sumienia.
-Jaką Rose, jakie wykorzystywanie? Proszę
opowiedz mi wszystko..
-Dobrze opowiem Ci wszystko co pamiętam. Gdy
przeprowadziłaś się do Holmes Chapel zostaliśmy sąsiadami..
-Czekaj czekaj!- krzyknęłam .- Jakie
przeprowadziłam?! Przecież mieszkam w Bradford! Co ty wygadujesz?! Przecież nie
zostawiłabym tam chłopaka i przyjaciół!- krzyczałam jak wariatka. Nie docierało
do mnie, że nie mieszkam w Bradford. Kochałam to miasto i każdą jego część..
-Tak.. przeprowadziliście się w środku
wakacji. Może być to dla Ciebie szokiem, rozumiem. Mogę mówić dalej?- uniósł w
moją stronę jedną brew.
-Jasne mów, mów już nie przerwę. - oparłam się o poduszkę i poczułam mocny ból
głowy. –ał!- krzyknęłam i złapałam się dłońmi za nią. Cholernie bolało.
-Wszystko w porządku Leah?- brunet zerwał
się z podłogi, na której cały czas siedział i złapał mnie za rękę . Poczułam
jak przechodzi przeze mnie dreszcz, który był
mi znany.. nie wiem skąd , ale go już znałam..
-Tak to było chwilowe. No opowiadaj bo
jestem strasznie ciekawa..
-No więc jak już wspomniałem- zostaliśmy
sąsiadami- Przyszedłem do Ciebie z mamą, aby lepiej was poznać. Gdy się
poznaliśmy chodziłem jeszcze z Peam, z którą się przyjaźnisz bądź kolegujesz. Nie
wiedziałaś, że będę również w salonie i to Cię zszokowało. Upuściłaś szklankę,
a ja Ci pomogłem ją pozbierać. Później dużo rozmawialiśmy, a pod wieczór
okazało się, że Peam chciała nas ze sobą poznać i nie wiedziała iż się znamy.
Zrobiła mi małą akcję bo była zazdrosna. Nasze mamy bardzo się zakumulowały dlatego
w weekend pojechaliśmy wszyscy razem nad może . Ty ja, bliźniaczki twoja mama ,
moja mama Robin i Beniamin.- na imię
BENIAMIN od razu skrzywiłam twarz.- nad morzem zrozumiałem, że czuję do Ciebie
coś więcej i wtedy się pocałowaliśmy..- w tym momencie uśmiechnął się pod
nosem, aż moje serce zaczęło bić szybciej.- Ty tego nie chciałaś, uważałaś że
Peam mnie kocha co okazało się później nie prawdą. Po powrocie z nad morza
twoja mama jak zwykle poszła z Beniaminem do pracy, a bliźniaczki były u
koleżanki. Natomiast moi rodzice wyjechali myśląc, że mam ze sobą klucze. Moim
jedynym wyjściem była nocka u Ciebie, na którą się zgodziłaś. – miałam zaskoczoną
minę.- nie bój się, nic nie zrobiliśmy. – jego kąciki ust podniosły się po raz
drugi. Wywołał tym samym uśmiech u mnie.- Twoja mama zastała nas rano w twoim łóżku bo zasnęliśmy przy oglądaniu
filmu i myślała, że robiliśmy wiadomo co. – poruszał śmiesznie brwiami i oboje
zaczęliśmy się śmiać.- Podczas robienia
śniadania znowu się całowaliśmy, ale bliźniaczki to zobaczyły, więc uciekłaś do
swojego pokoju. Byłem zdezorientowany. Dawałaś mi mieszane sygnały, myślałem że
zależy Ci na mnie tak jak mi na Tobie. Poczułem się jakbyś mnie wykorzystała i robiła
to co chcesz.. Krótko po tym nie gadaliśmy. Lecz gdy wczoraj przyszła do mnie Peam,
aby powiedzieć mi o ciąży, zasłabła .Zadzwoniłem po karetkę i pojechaliśmy do
szpitala . Będąc tam czekałem na jakieś informacje i zjawiłaś się ty . Byłem
wściekły. Nie powinienem zachować się w stosunku do Ciebie jak jakiś cham i
pozwolić na to żebyś cierpiała z powodu z Rose. Najgorsze jest to, że
przejrzałem na oczy dopiero gdy dowiedziałem się o twoim wypadku. Bo niby
dlaczego do niego doszło, jak nie przeze mnie.. Tak bardzo mi przykro,
przepraszam.. – Chłopak schował twarz w dłoniach i zaczął płakać na całą sale. Było
mi trochę głupio, rzadko widziałam jak jakiś chłopak płacze, ale przysunęłam go
do siebie i otarłam mu łzy z policzka.
-Proszę Cię nie smuć się, jedynie że
chcesz zobaczyć jak ja płaczę, a to raczej nie jest ciekawy widok.
-Przekonałaś mnie.- uśmiechnął się, a ja
podałam mu chusteczki.
-Czyli już nie jestem z Nilem..- chciało
mi się płakać, ale nie okazywałam tego jakoś specjalnie.
-Nie, oddałbym wszystko abyś przypomniała
sobie to co było, a raczej się zaczynało pomiędzy nami..
-Ja również Loczku.- postanowiłam dać mu
przezwisko ze względu na włosy, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
- Pamiętasz, że tak na mnie mówisz?-
zapytał z wyraźną nadzieją na twarzy..
-Nie, niestety . Powiedziałam tak ze
względu na twoje włosy, które swoją drogą dodają Ci uroku.- uśmiechnęłam się, a
on cmoknął mnie w policzek. Zaskoczył
mnie tym. Moją twarz automatycznie oblały rumieńce i spuściłam głowę w dół, aby
Harry tego nie zauważył.
-Leah! Jak dobrze Cię widzieć. – Do Sali wparowała
jakaś kobieta. Siedziałam wryta, kim jest ta baba?
-Y.. przepraszam kim pani jest?-
zapytałam z zaciekawieniem, a ona usiadła
na łóżku z otwarta buzią.
-Leah, żartujesz sobie czy co?- było
widać u niej desperackie rozbawienie.
-Nie, naprawdę nie wiem kim pani jest..
-Mamo..- odezwał się Harry.- Le podczas
wczorajszego wypadku uderzyła dość mocno głową o krawężnik i to spowodowało u
niej NAJPRAWDOPODOBNIEJ tymczasową amnezję. Próbuję jej przypominać różne
momenty od czasu gdy się tu wprowadziła. Jak na razie to nic nie daję, ale
wierzę, że w końcu sobie wszystko przypomni..
-O Boże , kochanie tak mi przykro . Jestem
Anne, mamą Harrego jak z pewnością się
domyśliłaś i przyjaciółką twojej mamy. – pogłaskała mnie po ramieniu i się
ciepło uśmiechnęło.
-Hmm mam nadzieję, że w końcu sobie
wszystko przypomnę, bo ta niewiedza przez ten wypadek jest dobijająca.-
zagryzłam dolną wargę i opadłam zrezygnowana na łóżko.
-Pójdę poszukać twojej mamy. Harry
zostaniesz tu prawda?
-Tak mamo, nie martw się o nic. – Kobieta
po chwili wyszła i zamknęła za sobą drzwi, a Harry kontynuował.- Mocno boli?-
spojrzałam na niego. Wskazał na rękę.
-A ręka.. nie prawie nic nie czuję, ale
gorzej z głową. – wskazałam na nią, która była obwinięta chyba milionem
bandaży.
-Leah!! – do Sali znowu ktoś wparował bez
jakiegokolwiek pukania czy czegoś.. spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam
siostry. Od razu się uśmiechnęłam. Podbiegły do mnie i przytuliły. Zobaczyłam w
tyle, że drzwi uchylają się ponownie. Wszedł Beniamin, na widok którego uśmiech
zniknął z mojej twarzy.
-Cześć Leah, przyniosłem Ci czekoladki na
pocieszenie. – uśmiechnął się radośnie.
-Żeby mi dupa urosła ? nie Dzięki.. – koleś
się zmieszał, położył je na mojej szafce i wyszedł. Bliźniaczki i Loczek
patrzyli na mnie jak na idiotkę.
-Leah przestań, on chce się z Tobą
zaprzyjaźnić..- powiedział chłopak.
-no właśnie, dobrze wiesz jak mamie na
tym zależy, a ty chyba chcesz aby była szczęśliwa.- dodała Libby.
-A od kiedy wy takie po jego stronie?- powiedziałam
dogryźliwie .
-Odkąd się tu przeprowadziłyśmy, razem z
Ginny byłyśmy z nim na basenie i takie tam. Nie pamiętasz?- Harry na jej
pytanie opowiedział to samo co swojej mamie. Libby zebrały się łzy w oczach, a Ginny
tylko wzruszyła ramionami. W drzwiach pojawił się Beniamin.
-Dziewczynki musimy jechać, jeśli nie
chcecie się spóźnić na basen. – Ucałowały mnie i rzuciły krótkie cześć. Drzwi
ponownie się otworzyły, a w nich stanęła blondynka i jakaś inna dziewczyna.
Sytuacja była podobna jak z mamą Harrego.
On opowiedział i m wszystko, a ja dowiedziałam się, że blondynka to
wcześniej wspomniana Peam, a ta druga to Mona. Monikę kojarzyłam dość dobrze, z
bloga. Ale nie wiedziałam, że znamy się w Realu. Na koniec doszła do nas mama
zapytać czy wszystko w porządku. Po około godzinie Loczek musiał lecieć na
próbę do jakiegoś przedstawienia. Na pożegnanie cmoknął mnie w policzek. I w
ten sposób zostałam sama. Wzięłam na nogi laptopa, którego przywiozła mi mama.
Trochę ciężko było mi robić wszystko z jedną ręką, ale jakoś sobie poradziłam. Na
facebooku miałam masę wiadomości od znajomych z Bradford, którzy dowiedzieli
się o wypadku. Nie wiem skąd, ale ważne, że o mnie pamiętają. Weszłam na bloga,
chciałam jak zwykle udzielić paru rad.
To co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. ZAWIESIŁAM BLOGA?! Kompletnie nie wiem
czemu. Postanowiłam się tym zając jak już wszystko wróci do normy. Zamknęłam
lapka i położyłam się wygodnie, aby zaczerpnąć snu. Jednak ból głowy był coraz
silniejszy. Zawołałam jakąs pielęgniarkę, ta natomiast dała mi nieco silniejsze
leki. Po godzinie męczenia się, ból ustąpił. Dostałam wiadomość od wiadomo
kogo. „ Dobrych snów. Jutro po próbie wpadnę dotrzymać Ci towarzystwa . H ;)”
uśmiechnęłam się do ekranu i zasnęłam.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Jest wtorek, właśnie dzisiaj wychodzę ze
szpitala. Wczoraj zaczęła się szkoła. Niestety na jakiś czas mogę pomarzyć o uczęszczaniu do niej. W zeszłą sobotę Loczek miał występ, na którym
niestety nie mogłam być czego bardzo żałowałam. Podczas mojego pobytu w
szpitalu poznałam Harrego jeszcze bardziej. Eddy i Mona również parę razy mnie
odwiedzili. Ja natomiast przeszłam się parę razy do Peam, która wyszła już
wczoraj. Ponoć z dzieckiem jest w porządku i ciąża nie jest zagrożona. Budząc
się wczoraj rano przypomniałam sobie urywki z jakiś dni. Miałam przed oczami moją
dłoń i Harrego gdy podnosiłam szkło, oraz jego twarz zbliżającą się do mojej,
aby mnie pocałować. Zrobiło mi się gorąco na samą myśl. Byłam szczęśliwa, że
pamiętam chociażby takie chwile..
-Kochanie pora jechać do domu.- w progu Sali
stanęła mama uśmiechnięta od ucha do ucha.
Wzięłam podręczną torbą z laptopem i
paroma rzeczami i udałam się za nią. Przejeżdżając przez jakąś uliczkę doznałam
olśnienia. Ukazał się przede Mną obraz tego samego miejsca wieczorem i
całującej się pary. To był Harry i jakaś dziewczyna. Chyba Rose.. Po moim
policzku popłynęła łza. Cieszyłam się, że przypominam sobie co raz więcej, ale
nie chciałam pamiętać tego co złe. Samochód zatrzymał się przed pięknym domem. Wysiadłam
i czekałam na mamę, która czegoś szukała. Po chwili wyjęła kluczę i skierowała
się w stronę tego domu. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Mamo?
-Tak?
-Dlaczego wchodzimy do jakiegoś obcego
domu?- mama zaczęła się śmiać i pomachała dłonią, abym weszła do środka. Wszystko
tam wydawało się znajome.
-Skarbie to nasz dom.- powiedziała
zadowolona.
-Kojarzę to miejsce..- zaczęłam się
rozglądać, a mama mi się przyglądała.
-Widzę, że powoli wszystko wraca do
normy.- położyła dłoń na moim ramieniu.
-Mam taką nadzieję.- odparłam i ruszyłam
po znajomych mi schodach. Kierowałam się przez korytarz, aż ujrzałam drzwi z
tabliczką, na której widniało moje imię. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na
łóżku. Rozglądałam się po pokoju. W rogu ujrzałam gitarę.. tak gitara, która z
pewnością coś więcej znaczy. Wzięłam ją w dłonie i zaczęłam grać kawałek
melodii, którą znałam. Przypomniałam sobie, że ktoś ją grał.. To był Harry !
Bingo! To był wieczór, nad morzem u mnie w domu.. Wtedy się pocałowaliśmy.
Uśmiechnęłam się do Siebie i odłożyłam gitarę. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam dom
sąsiadów, do którego kierował się Harry.Z pewnością tam mieszkał. Było po 15 więc na pewno skończył lekcje. Zauważył mnie i mi
pomachał, co ja odwzajemniłam. Chwilę później gdzieś zniknął. Postanowiłam
zająć się sobą. Pomalować i ubrać w coś lepszego. Ubrałam to :
Wszystko utrudniała mi ta głupia ręka. Gdy
byłam już w oczekiwanym stanie. Stanęłam znów przy oknie z nadzieją zobaczenia
loczka. Nie było go. Usiadłam na łóżko i starałam sobie coś jeszcze
przypomnieć. Niestety na marne. Po chwili zadzwonił Loczkowaty.
-Jesteś w domu?
-Tak, a dlaczego pytasz?
-Bo wiesz, chciałem wynagrodzić Ci moje
zachowanie, którego dokładnie nie pamiętasz, natomiast ja tak. Mógłbym przyjść
po Ciebie o 18:00 ?
-Jasne.
Gdy była 17:30 postanowiłam poprawić make up
ponieważ nie chciałam się przebierać. Mój strój był chyba odpowiedni.. Usłyszałam dzwonek.
Otworzyłam drzwi i stal tam on .Brunet o
zielonych oczach, białych conversach , jeansach białej koszulce i czarnej marynarce. Tak
to cały on.
Zastanawiało mnie co trzyma za plecami.
-Dzień Dobry . O to piękna róża dla pięknej kobiety!
-Haha o Dzień Dobry . Bardzo dziękuje!-
oboje wybuchliśmy śmiechem, a moja mama spojrzała na nas z rozbawieniem. Róża
była piękna .
- Dokąd mnie dziś zabierasz? -Spojrzał
się na mnie i Tylko się uśmiechnął
.Wędrowaliśmy ku plaży. Zobaczyłam, że na brzegu stoi kajak dwuosobowy.
Zepchnął go do wody i przytrzymał.
-Zapraszam! -Spoglądałam na niego z
ogłupieniem.
-Przecież ja nigdy nie pływałam kajakiem
!
-Kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz
-Dobra , ale jak cos mi się stanie..
-Nic Ci się nie stanie bo jesteś ze mną
–cmoknął mnie w policzek.
-No dobra przekonałeś mnie. -zaczęłam
wsiadać nie pewnie. ściągnęłam szpilki i postawiłam je w kajaku.
Po chwili odpłynęliśmy .Bałam się
panicznie ale starałam się tego nie ukazywać. Moja ręka znowu utrudniała mi wykonywanie jakichkolwiek czynności . Harry co jakiś czas oglądał się
za siebie patrząc na mnie i się uśmiechając.
-No co ?-patrzyłam na niego ze
zdziwieniem .
-Nic, sprawdzam czy się mi tu nie
utopiłaś.
-Haha zapewniam Cię , jeśli by tak się
stało na pewno byś to usłyszał.
Płynęliśmy dość długo. Ale korzystając z
okazji oglądałam piękne widoki. Tego wieczoru jezioro i jego okolice były
wyjątkowo piękne. Nareszcie dopłynęliśmy do Brzegu. Miejsce wydawało mi się
dość znajome. Wyciągnął kajak na brzeg i złapał mnie za rękę. Szliśmy jakimś
laskiem, aż w końcu ..oniemiałam. Stałam wryta i patrzyłam pierwszy raz na coś
tak pięknego. Przede mną była dróżka ułożona ze świeczek prowadząca do koca z
koszem piknikowym. Poczułam na twarzy łzy, tym razem ze szczęścia.
-Le? Coś nie tak?
-Nie.. nie to po prostu. .to jest takie
piękne! Dziękuje! -Wtuliłam się w niego a on pocałował mnie namiętnie.
Po chwili złapał mnie na ręce i przeniósł po
pięknie oświetlonej dróżce i położył na kocyku. W koszu znajdowała się masa
naleśników. W tym momencie przypomniało mi się gdy jedliśmy je wspólnie w
kuchni, a on mówił, że również potrafi je zrobić.
-Przepraszam jeśli uważasz, że to niezbyt
odpowiednie danie jak na takie wydarzenia.. No ale do tych smacznych naleśników
mam musujący sok jabłkowy. Przecież nie pozwolę abyś mi się tu upiła -zaśmiałam się i pocałowałam go w usta. Nie byliśmy parą, ale miałam
nadzieję, że już niedługo się to zmieni.
Po
zjedzeniu ‘kolacji’ i wypiciu soku Wyciągnął kolejny koc i mnie nim
przykrył. Było to spotkanie, które skończyło się na pocałunkach i długich
rozmowach. Ten wieczór był najpiękniejszym w moim życiu..