niedziela, 10 marca 2013

rozdział 11



~-To nie może być prawda. –powiedział chłopak i wszedł do mojej Sali. –LEAH! Powiedz, że wiesz kim jestem, że mnie pamiętasz! Proszę powiedz! –mówił ze łzami w oczach chłopak.
-Przykro mi, ale nie… -odpowiedziałam
                        
                       Rozdział 11 !

         Spoglądałam na chłopaka, który bezwładnie opadł obok mojego szpitalnego łóżka. Nie wiedziałam kim jest, nie kojarzyłam go ani trochę, lecz wychodzi na to, że powinnam. Mi również było przykro. Może i nie mogłam sobie przypomnieć naszej znajomości, ale nie podobało mi się gdy płakał.
-Proszę nie płacz, mamo możesz wyjść?- skierowałam pytanie do mamy, która razem z pielęgniarką przyglądały nam się również ze smutkiem.
-Jasne kochanie już wychodzimy.- Ostatnie słowo zaakcentowała tak, aby pielęgniarka zrozumiała iż również ma opuścić salę razem z nią. Spojrzałam na chłopaka, który spoglądał na mnie wyczekująco. Miał podpuchnięte oczy od płaczu i zrozpaczoną minę.
 Wydaję mi się, że coś dla siebie znaczyliśmy, ale ja mam przecież chłopaka.
- Przepraszam, że nie pamiętam kompletnie nic. Bardzo chciałabym sobie przypomnieć, ale nie mogę..
-Nie rozumiem dlaczego to musiało Ci się przytrafić.. może gdybym nie spotkał się  z Rose i nie zarzucił Ci, że mnie wykorzystywałaś, byłoby inaczej. – widać było u niego wyrzuty sumienia.
-Jaką Rose, jakie wykorzystywanie? Proszę opowiedz mi wszystko..
-Dobrze opowiem Ci wszystko co pamiętam. Gdy przeprowadziłaś się do Holmes Chapel zostaliśmy sąsiadami..
-Czekaj czekaj!- krzyknęłam .- Jakie przeprowadziłam?! Przecież mieszkam w Bradford! Co ty wygadujesz?! Przecież nie zostawiłabym tam chłopaka i przyjaciół!- krzyczałam jak wariatka. Nie docierało do mnie, że nie mieszkam w Bradford. Kochałam to  miasto i każdą jego część..
-Tak.. przeprowadziliście się w środku wakacji. Może być to dla Ciebie szokiem, rozumiem. Mogę mówić dalej?- uniósł w moją stronę jedną brew.
-Jasne mów, mów już nie przerwę. -  oparłam się o poduszkę i poczułam mocny ból głowy. –ał!- krzyknęłam i złapałam się dłońmi za nią. Cholernie bolało.
-Wszystko w porządku Leah?- brunet zerwał się z podłogi, na której cały czas siedział i złapał mnie za rękę . Poczułam jak przechodzi przeze mnie dreszcz, który był  mi znany.. nie wiem skąd , ale go już znałam..
-Tak to było chwilowe. No opowiadaj bo jestem strasznie ciekawa..
-No więc jak już wspomniałem- zostaliśmy sąsiadami- Przyszedłem do Ciebie z mamą, aby lepiej was poznać. Gdy się poznaliśmy chodziłem jeszcze z Peam, z którą się przyjaźnisz bądź kolegujesz. Nie wiedziałaś, że będę również w salonie i to Cię zszokowało. Upuściłaś szklankę, a ja Ci pomogłem ją pozbierać. Później dużo rozmawialiśmy, a pod wieczór okazało się, że Peam chciała nas ze sobą poznać i nie wiedziała iż się znamy. Zrobiła mi małą akcję bo była zazdrosna. Nasze mamy bardzo się zakumulowały dlatego w weekend pojechaliśmy wszyscy razem nad może . Ty ja, bliźniaczki twoja mama , moja mama  Robin i Beniamin.- na imię BENIAMIN od razu skrzywiłam twarz.- nad morzem zrozumiałem, że czuję do Ciebie coś więcej i wtedy się pocałowaliśmy..- w tym momencie uśmiechnął się pod nosem, aż moje serce zaczęło bić szybciej.- Ty tego nie chciałaś, uważałaś że Peam mnie kocha co okazało się później nie prawdą. Po powrocie z nad morza twoja mama jak zwykle poszła z Beniaminem do pracy, a bliźniaczki były u koleżanki. Natomiast moi rodzice wyjechali myśląc, że mam ze sobą klucze. Moim jedynym wyjściem była nocka u Ciebie, na którą się zgodziłaś. – miałam zaskoczoną minę.- nie bój się, nic nie zrobiliśmy. – jego kąciki ust podniosły się po raz drugi. Wywołał tym samym uśmiech u mnie.- Twoja mama zastała nas rano  w twoim łóżku bo zasnęliśmy przy oglądaniu filmu i myślała, że robiliśmy wiadomo co. – poruszał śmiesznie brwiami i oboje zaczęliśmy się śmiać.-  Podczas robienia śniadania znowu się całowaliśmy, ale bliźniaczki to zobaczyły, więc uciekłaś do swojego pokoju. Byłem zdezorientowany. Dawałaś mi mieszane sygnały, myślałem że zależy Ci na mnie tak jak mi na Tobie. Poczułem się jakbyś mnie wykorzystała i robiła to co chcesz.. Krótko po tym nie gadaliśmy. Lecz gdy wczoraj przyszła do mnie Peam, aby powiedzieć mi o ciąży, zasłabła .Zadzwoniłem po karetkę i pojechaliśmy do szpitala . Będąc tam czekałem na jakieś informacje i zjawiłaś się ty . Byłem wściekły. Nie powinienem zachować się w stosunku do Ciebie jak jakiś cham i pozwolić na to żebyś cierpiała z powodu z Rose. Najgorsze jest to, że przejrzałem na oczy dopiero gdy dowiedziałem się o twoim wypadku. Bo niby dlaczego do niego doszło, jak nie przeze mnie.. Tak bardzo mi przykro, przepraszam.. – Chłopak schował twarz w dłoniach i zaczął płakać na całą sale. Było mi trochę głupio, rzadko widziałam jak jakiś chłopak płacze, ale przysunęłam go do siebie i otarłam mu łzy z policzka.
-Proszę Cię nie smuć się, jedynie że chcesz zobaczyć jak ja płaczę, a to raczej nie jest ciekawy widok.
-Przekonałaś mnie.- uśmiechnął się, a ja podałam mu chusteczki.
-Czyli już nie jestem z Nilem..- chciało mi się płakać, ale nie okazywałam tego jakoś specjalnie.
-Nie, oddałbym wszystko abyś przypomniała sobie to co było, a raczej się zaczynało pomiędzy nami..
-Ja również Loczku.- postanowiłam dać mu przezwisko ze względu na włosy, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
- Pamiętasz, że tak na mnie mówisz?- zapytał z wyraźną nadzieją na twarzy..
-Nie, niestety . Powiedziałam tak ze względu na twoje włosy, które swoją drogą dodają Ci uroku.- uśmiechnęłam się, a on cmoknął mnie w policzek.  Zaskoczył mnie tym. Moją twarz automatycznie oblały rumieńce i spuściłam głowę w dół, aby Harry tego nie zauważył.
-Leah! Jak dobrze Cię widzieć. – Do Sali wparowała jakaś kobieta. Siedziałam wryta, kim jest ta baba?
-Y.. przepraszam kim pani jest?- zapytałam  z zaciekawieniem, a ona usiadła na łóżku z otwarta buzią.
-Leah, żartujesz sobie czy co?- było widać u niej desperackie rozbawienie.
-Nie, naprawdę nie wiem kim pani jest..
-Mamo..- odezwał się Harry.- Le podczas wczorajszego wypadku uderzyła dość mocno głową o krawężnik i to spowodowało u niej NAJPRAWDOPODOBNIEJ tymczasową amnezję. Próbuję jej przypominać różne momenty od czasu gdy się tu wprowadziła. Jak na razie to nic nie daję, ale wierzę, że w końcu sobie wszystko przypomni..
-O Boże , kochanie tak mi przykro . Jestem Anne, mamą Harrego jak  z pewnością się domyśliłaś i przyjaciółką twojej mamy. – pogłaskała mnie po ramieniu i się ciepło uśmiechnęło.
-Hmm mam nadzieję, że w końcu sobie wszystko przypomnę, bo ta niewiedza przez ten wypadek jest dobijająca.- zagryzłam dolną wargę i opadłam zrezygnowana na łóżko.
-Pójdę poszukać twojej mamy. Harry zostaniesz tu prawda?
-Tak mamo, nie martw się o nic. – Kobieta po chwili wyszła i zamknęła za sobą drzwi, a Harry kontynuował.- Mocno boli?- spojrzałam na niego. Wskazał na rękę.
-A ręka.. nie prawie nic nie czuję, ale gorzej z głową. – wskazałam na nią, która była obwinięta chyba milionem bandaży.
-Leah!! – do Sali znowu ktoś wparował bez jakiegokolwiek pukania czy czegoś.. spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam siostry. Od razu się uśmiechnęłam. Podbiegły do mnie i przytuliły. Zobaczyłam w tyle, że drzwi uchylają się ponownie. Wszedł Beniamin, na widok którego uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Cześć Leah, przyniosłem Ci czekoladki na pocieszenie. – uśmiechnął się radośnie.
-Żeby mi dupa urosła ? nie Dzięki.. – koleś się zmieszał, położył je na mojej szafce i wyszedł. Bliźniaczki i Loczek patrzyli na mnie jak na idiotkę.
-Leah przestań, on chce się z Tobą zaprzyjaźnić..- powiedział chłopak.
-no właśnie, dobrze wiesz jak mamie na tym zależy, a ty chyba chcesz aby była szczęśliwa.- dodała Libby.
-A od kiedy wy takie po jego stronie?- powiedziałam dogryźliwie .
-Odkąd się tu przeprowadziłyśmy, razem z Ginny byłyśmy z nim na basenie i takie tam. Nie pamiętasz?- Harry na jej pytanie opowiedział to samo co swojej mamie. Libby zebrały się łzy w oczach, a Ginny tylko wzruszyła ramionami. W drzwiach pojawił się Beniamin.
-Dziewczynki musimy jechać, jeśli nie chcecie się spóźnić na basen. – Ucałowały mnie i rzuciły krótkie cześć. Drzwi ponownie się otworzyły, a w nich stanęła blondynka i jakaś inna dziewczyna. Sytuacja była podobna jak z mamą Harrego.  On opowiedział i m wszystko, a ja dowiedziałam się, że blondynka to wcześniej wspomniana Peam, a ta druga to Mona. Monikę kojarzyłam dość dobrze, z bloga. Ale nie wiedziałam, że znamy się w Realu. Na koniec doszła do nas mama zapytać czy wszystko w porządku. Po około godzinie Loczek musiał lecieć na próbę do jakiegoś przedstawienia. Na pożegnanie cmoknął mnie w policzek. I w ten sposób zostałam sama. Wzięłam na nogi laptopa, którego przywiozła mi mama. Trochę ciężko było mi robić wszystko z jedną ręką, ale jakoś sobie poradziłam. Na facebooku miałam masę wiadomości od znajomych z Bradford, którzy dowiedzieli się o wypadku. Nie wiem skąd, ale ważne, że o mnie pamiętają. Weszłam na bloga, chciałam jak zwykle udzielić  paru rad. To co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. ZAWIESIŁAM BLOGA?! Kompletnie nie wiem czemu. Postanowiłam się tym zając jak już wszystko wróci do normy. Zamknęłam lapka i położyłam się wygodnie, aby zaczerpnąć snu. Jednak ból głowy był coraz silniejszy. Zawołałam jakąs pielęgniarkę, ta natomiast dała mi nieco silniejsze leki. Po godzinie męczenia się, ból ustąpił. Dostałam wiadomość od wiadomo kogo. „ Dobrych snów. Jutro po próbie wpadnę dotrzymać Ci towarzystwa . H ;)” uśmiechnęłam się do ekranu i zasnęłam.
                                                         TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Jest wtorek, właśnie dzisiaj wychodzę ze szpitala.  Wczoraj zaczęła się szkoła. Niestety na jakiś czas mogę pomarzyć o uczęszczaniu do niej. W zeszłą sobotę Loczek miał występ, na którym niestety nie mogłam być czego bardzo żałowałam. Podczas mojego pobytu w szpitalu poznałam Harrego jeszcze bardziej. Eddy i Mona również parę razy mnie odwiedzili. Ja natomiast przeszłam się parę razy do Peam, która wyszła już wczoraj. Ponoć z dzieckiem jest w porządku i ciąża nie jest zagrożona. Budząc się wczoraj rano przypomniałam sobie urywki z jakiś dni. Miałam przed oczami moją dłoń i Harrego gdy podnosiłam szkło, oraz jego twarz zbliżającą się do mojej, aby mnie pocałować. Zrobiło mi się gorąco na samą myśl. Byłam szczęśliwa, że pamiętam chociażby takie chwile..
-Kochanie pora jechać do domu.- w progu Sali stanęła mama uśmiechnięta od ucha do ucha.
Wzięłam podręczną torbą z laptopem i paroma rzeczami i udałam się za nią. Przejeżdżając przez jakąś uliczkę doznałam olśnienia. Ukazał się przede Mną obraz tego samego miejsca wieczorem i całującej się pary. To był Harry i jakaś dziewczyna. Chyba Rose.. Po moim policzku popłynęła łza. Cieszyłam się, że przypominam sobie co raz więcej, ale nie chciałam pamiętać tego co złe. Samochód zatrzymał się przed pięknym domem. Wysiadłam i czekałam na mamę, która czegoś szukała. Po chwili wyjęła kluczę i skierowała się w stronę tego domu. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Mamo?
-Tak?
-Dlaczego wchodzimy do jakiegoś obcego domu?- mama zaczęła się śmiać i pomachała dłonią, abym weszła do środka. Wszystko tam wydawało się znajome.
-Skarbie to nasz dom.- powiedziała zadowolona.
-Kojarzę to miejsce..- zaczęłam się rozglądać, a mama mi się przyglądała.
-Widzę, że powoli wszystko wraca do normy.- położyła dłoń na moim ramieniu.
-Mam taką nadzieję.- odparłam i ruszyłam po znajomych mi schodach. Kierowałam się przez korytarz, aż ujrzałam drzwi z tabliczką, na której widniało moje imię. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Rozglądałam się po pokoju. W rogu ujrzałam gitarę.. tak gitara, która z pewnością coś więcej znaczy. Wzięłam ją w dłonie i zaczęłam grać kawałek melodii, którą znałam. Przypomniałam sobie, że ktoś ją grał.. To był Harry ! Bingo! To był wieczór, nad morzem u mnie w domu.. Wtedy się pocałowaliśmy. Uśmiechnęłam się do Siebie i odłożyłam gitarę. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam dom sąsiadów, do którego kierował się  Harry.Z pewnością tam mieszkał. Było po 15 więc na pewno skończył lekcje. Zauważył mnie i mi pomachał, co ja odwzajemniłam. Chwilę później gdzieś zniknął. Postanowiłam zająć się sobą. Pomalować i ubrać w coś lepszego.  Ubrałam to :

 

 
Wszystko utrudniała mi ta głupia ręka. Gdy byłam już w oczekiwanym stanie. Stanęłam znów przy oknie z nadzieją zobaczenia loczka. Nie było go. Usiadłam na łóżko i starałam sobie coś jeszcze przypomnieć. Niestety na marne. Po chwili zadzwonił Loczkowaty.
-Jesteś w domu?
-Tak, a dlaczego pytasz?
-Bo wiesz, chciałem wynagrodzić Ci moje zachowanie, którego dokładnie nie pamiętasz, natomiast ja tak. Mógłbym przyjść po Ciebie o 18:00 ?
-Jasne.
 Gdy była 17:30 postanowiłam poprawić make up ponieważ nie chciałam się przebierać. Mój strój był chyba odpowiedni.. Usłyszałam  dzwonek.
Otworzyłam drzwi i stal tam on .Brunet o zielonych oczach, białych conversach , jeansach białej koszulce i czarnej marynarce. Tak to cały on.
Zastanawiało mnie co trzyma za plecami.
-Dzień Dobry  . O to piękna róża dla pięknej kobiety!
-Haha o Dzień Dobry . Bardzo dziękuje!- oboje wybuchliśmy śmiechem, a moja mama spojrzała na nas z rozbawieniem. Róża była piękna .
- Dokąd mnie dziś zabierasz? -Spojrzał się na mnie i  Tylko się uśmiechnął .Wędrowaliśmy ku plaży. Zobaczyłam, że na brzegu stoi kajak dwuosobowy. Zepchnął go do wody i przytrzymał.
-Zapraszam! -Spoglądałam na niego z ogłupieniem.
-Przecież ja nigdy nie pływałam kajakiem !
-Kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz
-Dobra , ale jak cos mi się stanie..
-Nic Ci się nie stanie bo jesteś ze mną –cmoknął mnie w policzek.
-No dobra przekonałeś mnie. -zaczęłam wsiadać nie pewnie. ściągnęłam szpilki i postawiłam je w kajaku.
Po chwili odpłynęliśmy .Bałam się panicznie ale starałam się tego nie ukazywać. Moja ręka znowu utrudniała mi wykonywanie jakichkolwiek czynności . Harry co jakiś czas oglądał się za siebie patrząc na mnie i się uśmiechając.
-No co ?-patrzyłam na niego ze zdziwieniem .
-Nic, sprawdzam czy się mi tu nie utopiłaś.
-Haha zapewniam Cię , jeśli by tak się stało na pewno byś to usłyszał.
Płynęliśmy dość długo. Ale korzystając z okazji oglądałam piękne widoki. Tego wieczoru jezioro i jego okolice były wyjątkowo piękne. Nareszcie dopłynęliśmy do Brzegu. Miejsce wydawało mi się dość znajome. Wyciągnął kajak na brzeg i złapał mnie za rękę. Szliśmy jakimś laskiem, aż w końcu ..oniemiałam. Stałam wryta i patrzyłam pierwszy raz na coś tak pięknego. Przede mną była dróżka ułożona ze świeczek prowadząca do koca z koszem piknikowym. Poczułam na twarzy łzy, tym razem ze szczęścia.
-Le? Coś nie tak?
-Nie.. nie to po prostu. .to jest takie piękne! Dziękuje! -Wtuliłam się w niego a on pocałował mnie namiętnie.
 

 Po chwili złapał mnie na ręce i przeniósł po pięknie oświetlonej dróżce i położył na kocyku. W koszu znajdowała się masa naleśników. W tym momencie przypomniało mi się gdy jedliśmy je wspólnie w kuchni, a on mówił, że również potrafi je zrobić.
-Przepraszam jeśli uważasz, że to niezbyt odpowiednie danie jak na takie wydarzenia.. No ale do tych smacznych naleśników mam musujący sok jabłkowy. Przecież nie pozwolę abyś mi się tu upiła  -zaśmiałam się i pocałowałam go  w usta. Nie byliśmy parą, ale miałam nadzieję, że już niedługo się to zmieni.
Po  zjedzeniu ‘kolacji’ i wypiciu soku Wyciągnął kolejny koc i mnie nim przykrył. Było to spotkanie, które skończyło się na pocałunkach i długich rozmowach. Ten wieczór był najpiękniejszym w moim życiu..


MAMY 11. Jak już pisałam wcześniej, przepraszam że tak późno, ale jest o wiele dłuższy niż przeważnie. Mam nadzieję (z resztą jak zwykle) iż się spodobał. Komentujcie i głosujcie. Chcemy wiedzieć dla kogo piszemy.  Dziękuje każdemu z komentujących, stałych komentatorów wymienimy pod koniec bo teraz nie ma sensu wyróżniać. KOCHAM WAS WSZYSTKICH:D <3 

10=NEXT