piątek, 22 marca 2013

Rozdział 19!


Półtora roku później, Londyn.

Złapałam lekko za klamkę mosiężnych, drewnianych drzwi. Po naciśnięciu jej od razu rzuciły mi się w oczy wielkie dwa łóżka, rozciągnięte lustro nad komodą, dużych rozmiarów okna, które straciły swój blask zostając zakrytymi ciemnymi, grubymi zasłonami, na których osadzał się ciężki kurz. Uniosłam dwie strony zasłon i szybkim ruchem odgarnęłam w boki tak, abym w końcu mogła ujrzeć widok za oknem. Wygląd na park przed internatem nie był najgorszym. Rozglądnęłam się bardzo dokładnie po pokoju. Do nozdrzy dostawała mi się dość dziwaczna woń. Staroci? Tak to chyba dobre stwierdzenie na cały gmach, łącznie ze szkołą, której dość dokładnie zdążyłam się przyjrzeć. Jednak to wszystko miało w sobie to coś.. te kilkadziesiąt lat tradycji i historii w sobie, aby nikt nie zapomniał przeszłości tej szkoły, która tętniła kiedyś zupełnie innym życiem. Mimowolnie uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, wpatrując się w swoje rysy. Na mojej twarzy od ubiegłych wakacji, wciąż  pojawiał się sztuczny uśmiech, przez to wszystko nie potrafiłam się szczerze uśmiechnąć, okłamywałam siebie samą.. Usiadłam na skrawek łóżka. Czekałam na Monę, która po chwili wparowała do naszego pokoju cała w skowronkach.
-Ten rok będzie najlepszym w naszym życiu, na korytarzu widziałam taaaaaakie ciacho!- pisnęła ciągnąc mnie za rękaw bluzki, mając nadzieję na nasz TANIEC SZCZĘŚCIA wykonywany przez nas zawsze gdy wydarzyło się coś niezwykłego. Jednak zauważyła mój brak entuzjazmu.
-Z pewnością będzie. – uśmiechnęłam się do niej słabo,
 wpatrując w wiklinowy kosz stojący przed moim łóżkiem. Ja i Mona właśnie dziś przekroczyłyśmy próg uczelni, do której pragnęłyśmy się dostać. Pomimo ciężkiego materiału jaki był w Holmes Chapel dałam radę, a raczej dałyśmy radę. To dziś miałyśmy zacząć spełniać nasze marzenia, dążyć do tego czego potrzeba każdemu, a mianowicie szczęścia. Moją definicją szczęścia było dokonać celu jakiego sobie postawiłam, chodzi tu o dobre wyniki i świetną pracę. Potrzebowałam tylko tego, nie miałam już dla kogo się starać, nie byłam już w żaden sposób przez kogoś kochana. Nie wliczając w to rodziny oczywiście.
-Uwierz mi, na pewno zapomnisz o Harrym.- szepnęła mi przyjaciółka lustrując mnie wzrokiem i łapiąc za dłoń mocno ściskając w celu dodania mi otuchy, jednak tej całej otuchy nie czułam. Nic nie czułam, nie  chciałam nic czuć. Nie odpowiadało mi ciągłe użalanie się nade mną mojej przyjaciółki. Doskonale wiedziała co czuję, nie ukrywałam przed nią żadnej złej emocji, wiedząc iż mogę powiedzieć jej wszystko. W każdym razie nie miałam również ochoty przy niej dolepiać sobie sztucznego uśmiechu, to było zbyt przytłaczające.. snuć się całymi dniami i uśmiechać, przy niej mogłam być sobą. Westchnęłam głęboko, opierając się o ścianę.
-Idę zapoznać się z okolicą.- dziewczyna tylko przytaknęła nie odrywając wzroku znad walizki, z której wypakowywała swoje rzeczy. Idąc korytarzem witałam się z wieloma osobami. Każdy wydawał mi się przyjazny i ciekawy na swój sposób, miałam nadzieję na lepsze kontakty z nimi niż z osobami z Holmes Chapel. Wszystko czego potrzebowałam w tym momencie to samotność. Jak najszybciej udałam się do sekretariatu po wypis na dwie godziny i opuściłam bramy internatu. Postanowiłam podążyć spokojniejszymi uliczkami..
 takimi gdzie jest wiele zdesperowanych osób  w pewien sposób jak ja, snujących się bez największego entuzjazmu i raz po raz uśmiechających się sztucznie, aby pozbyć się zbędnych pytań typu „Czy wszystko w porządku?” Ludzie w Londynie byli cholernie mili, odpowiadało mi to, ale również drażniło. Mojej uwadze nie umknęły ogromne banery reklamowe z ONE DIRECTION. Z zespołem, do którego należał mój Harry. To znaczy kiedyś mój, teraz już nie. Krótko po X Factor zerwał ze mną.

-Leah – loczek ujął dłońmi moją twarz. Ciekawiło mnie co chcę powiedzieć. Na pewno nie chodziło tu o życzenia urodzinowe, przecież urodziny mam dopiero jutro.
-No mów głupku, zaraz musimy iść na obiad do twojej mamy.- odparłam promieniejąc. Chłopak jednak zaczął dreptać  z nogi na nogę, nie puszczając mojej twarzy i spoglądając swoimi zielonymi tęczówkami w moje. Niepokoił mnie swoim zachowaniem. Przewidziałam najgorsze.- to wszystko stało się tak szybko, teraz potrzebują czasu na śpiewanie, rozwijanie się i osiągnięcie celu, chyba rozumiesz jak to jest..- wyswobodziłam się szybkim ruchem z jego rąk obejmujących moją twarz, uciekłam. Najprościej w świecie uciekłam zalana łzami.


Osoba, którą kochałam najbardziej na świecie i ufałam bezgranicznie odeszła dzień przed moimi urodzinami. Usiadłam na jednej z ławek w parku. Poczułam się dość słabo poprzez przywołanie najgorszych wspomnień. Łzy same powędrowały linią policzków w dół,
 tak że poczułam ich słony smak na wargach. Przetarłam spuchnięte oczy i założyłam na nos Raybany. Oparłam się o ławkę żeby trochę porozmyślać i dać upust emocjom. Nie byłam zła na Harrego, wręcz przeciwnie byłam z niego dumna. Rozumiałam w pełni, że chce spełnić swoje marzenia. Gdyby nie poszedł do X factor..
Nie, nie, nie WRÓĆ! Żadne gdybanie nie ma w tym momencie sensu. Brakuje mi go co raz bardziej. Chociaż minęło już półtora roku, ja nadal czułam do niego to co wtedy. To uczucie być może było trochę silniejsze. Nie mogłam pojąc dlaczego moje głupie, ledwo złożone w całość serce nadal bije jak oszalałe, gdy moje oczy widzą go w prasie lub w telewizji. Czas szybko zleciał.. Peam urodziła i odważyła się powiedzieć ojcu dziecka, że to z nim zaszła w ciąże. Podziwiałam ją za to, że odważyła się na takie coś. Teraz mają szczęśliwą rodzinkę. Ona, Dylan i mała Abby.. Beniamin wraz z moją mamą pobrali się, Ginny radykalnie zmieniła swój wygląd i szczerze się zakochała, natomiast Libby łamie serca! Wszyscy się zmieniają, jednak moje życie nadal stoi w miejscu. Nadal dąży do tego co nie ma sensu.  Harrego życie zmieniło się o 360 stopni. Która dziewczyna nie chciałaby go teraz co najmniej dotknąć? Pomyśleć, że jakiś czas temu był cały mój.. zabawne. Rose po naszym zerwaniu stwierdziła, że osiągnęła to czego pragnęła, a nawet więcej. Jej nienawiść do mnie była dla samej mnie jak i innych otaczających nas osób czymś niezrozumiałym. Całą istotą mojego problemu było to, że nie myślałam nad tym jak po Loczka występie może zmienić się jego życie i moje. Oglądałam każde wywiady chłopców, tylko do jego wypowiedzi.  Dwa miesiące przestałam. To miało na mnie zły wpływ, jeszcze bardziej się przez to pogrążałam. Dlaczego żyłam przeszłością? To pytanie nie daje mi spokoju od dłuższego czasu. Postanowiłam ruszyć tyłek z ławki, robiło się co raz bardziej chłodno. Zauważyłam dość miłą kawiarenkę na rogu tuż za parkiem, udałam się wolnym krokiem w jej stronę przy okazji upewniając się, że mam przy sobie pieniądze. Razem z nimi w mojej jesiennej kurtce leżał telefon. Spojrzałam na ekranik. Kilka połączeń od Mony i mamy. Zadzwoniłam najpierw do pierwszej.
-No co jest?- spytałam drżącym głosem, nadal dochodząc do siebie po  przypomnieniu sobie tych złych chwil.
-Leah znowu płakałaś? Nie możesz wiecznie się nim  przejmować!- krzyknęła na mnie Mona.
-Ej, ej spokojnie. Nie płakałam tylko.. zimno mi i  po prostu tak jakoś mi głos drży.- faktycznie był duży ziąb.
-Jasne jasne. Słuchaj kartę do pokoju zostawiam w sekretariacie, a ja idę do Josh’a.
-Josh’a?- spytałam niepewnie.
-No tak, to jest ten przystojniak którego spotkałam na korytarzu. Idę razem z nim na imprezę tu w okolicy. Papa
-No dobra tylko się nie upij tak jak ostatnio.- uśmiechnęłam się do słuchawki wspominając ostatnią imprezę w naszym miasteczku.
-Dobrze mamo.- choć jej nie widziałam, byłam pewna iż na jej twarzy był zarys uśmiechu. Odłożyłam telefon do kieszeni i weszłam do kawiarni. Po około godzinie opuściłam ją i postanowiłam wrócić do internatu. Odebrałam kluczę i po 5 minutach byłam w swoim pokoju. Rzuciłam się zrezygnowana na łóżko, nie wiedząc co począć. Złapałam laptopa i weszłam na bloga mojego i Mony, na którym nadal działałyśmy. Czasem miałam wrażenie, że nie nadaję się na psychologa. Częściej potrzebowałam sama pomocy niż jej udzielałam..
 Przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do mamy.
-Cześć kochanie.- rzuciła mama automatycznie po odebraniu telefonu.
-Cześć mamo.- odpowiedziałam smętnie.
-Jak tam pierwszy dzień w szkole? Poznałaś jakiś chłopaków?- Odkąd Harry ze mną zerwał, mama ciągle poruszała  tematy związków, jakby to było najważniejsze.
-Nie, nikogo nie poznałam. Szkoła na ogół jest spoko. Starodawny wygląd i takie tam, ale odpowiada mi ten klimat.
-Cieszę się, że Ci się podoba. Beniamin kazał mi przekazać Ci pozdrowienia.
-Podziękuj mu i również go pozdrów, bliźniaczki też. Wiesz co? Muszę kończyć, Mona potrzebuje mojej pomocy.- skłamałam, aby skończyć tą rozmowę.
-Dobrze słońce, pamiętaj żeby się odzywać i dawać jakiś znak życia. Kochamy Cię.
-Ja was również hej. –i rozłączyłam się. Mimo wszystko ostatnie słowa mamy dodały mi otuchy. Poczułam ciepło na sercu, że jednak coś dla kogoś znaczę. Przebrałam się w piżame i położyłam spać. Jutro czeka mnie ciężki dzień.

*

Obudziły mnie jakieś szmery i hałasy. Zapaliłam szybko lampkę obok  łóżka i ujrzałam Monę, która leżała jak długa przed łóżkami, a obok były rozrzucone rzeczy z torebki. Zaczęłam się głośno śmiać, ale po chwili się opanowałam bo panowała cisza nocna.
-Co ty robisz?- zapytałam pomagając jej wstać. Zaczęła coś bełkotać co oznaczało, że znowu była wstawiona. Śmiałam się cicho pod nosem i posadziłam na jednym z łóżek, zaczynając pomagać jej w przebraniu się.
-Leah jak ja Cie kooooochaaaaaam. Kupisz mi psa? Psy są fajne bo wiesz.. są psami, nie?- znowu coś bełkotała, a ja w skupieniu rozwiązywałam jej  buty.
-Kupię, kupię. Ściągaj bluzkę bo  nie dam Ci rady.
-Le ja wolę chłopców, wybacz.- gadała ledwo przytomna.
-Haha uwierz mi nie mam zamiaru Cię tu molestować bynajmniej nie w twoim stanie, tylko pomagam.
-Swoją drogą, nie uwierzysz kogo spotkałam w jednym z akademickich klubów. Harrego, czaisz to? Harrego z jego kolegami. No ja pierdole idę spać w ciuchach.- zaczęła mi się wyrywać widząc moje trudności z jej przebieraniem . Zaważyłam, że pobladła, pobiegłam po miskę do łazienki i podałam jej. Od razu się na nią rzuciła wymiotując. Po chwili dotarło do mnie, że widziała Harrego a może jej się przewidywało? W końcu jest nieźle wstawiona. Nie rozumiem.. do akademika mają wstęp tylko studenci naszej szkoły. Pogadam z nią o tym jutro, oby coś zapamiętała. Wróciłam do swojego łóżka i zgasiłam nocną lampkę. Kilka minut Mona coś jeszcze bełkotała, ale ja byłam zamyślona o Harrym. Co jeśli na serio ma coś wspólnego z naszą uczelnią? Oby nie ..

*
Z rana przywitał mnie głośny dźwięk dzwonka.
-wyłącz to debilu! Łeb mi pęka. – rzuciła do mnie Mona z wyrzutami.
-Nie trzeba było tyle pić kochanie.- dogryzłam jej na co ona tylko przewróciła oczami i zwlokła się z łóżka siadając na jego skrawku. Wzięłam z torebki tabletki na kaca i podałam przyjaciółce wraz z pełną szklanką wody.
-Pora się ogarnąć za godzinę mamy wykłady!- krzyknęłam z łazienki, w której się malowałam. 
Zdecydowałam się na zwykłe ciuchy:

 

Natomiast Mona ubrała to:

 



Wrzuciłam do luźnej czarnej torby ksiązki, długopisy i ołówki. Zarzuciłam na ramię. Czekałam na Monikę, która malowała się bardzo długo. Chyba chciała się spodobać specjalnie dla Josh’a. Wzięłam w dłonie Iphone’a oglądając tweety Harrego..
„ Niezwykła impreza, oby było ich więcej! Xx „ Czyli naprawdę tam był. Szczęka mi opadła. Zobaczyłam, że Mona mi się przygląda od dłuższego czasu. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do drzwi. Po 10 minutach byłyśmy pod salą lekcyjną. Cała lekcja minęła nudno, nie spodziewałam się niczego specjalnego, więc to nie było dużym zaskoczeniem. Profesor był jeszcze bardziej nudniejszy niż omawiany przez nas temat. Kątem oka spoglądałam na przyjaciółkę i jej nowo poznanego znajomego. Kojarzyłam go skądś, nadal nie wiem skąd, ale na pewno już go widziałam. Po całym dniu męczących i dołujących zajęć udałam się do biblioteki, aby wypożyczyć coś ciekawszego. Gdy przeglądałam zakurzone regały książek, dostrzegłam dziwny wzrok bibliotekarki.
-Czy coś się stało?- zapytałam otwarcie.
-Nie po prostu dziwi mnie, że ktoś tu jeszcze przychodzi. Mało studentów czyta w naszej szkole jakiekolwiek książki.- uśmiechnęłam się radośnie i powróciłam do przeglądania półek. Nagle do tej oazy spokoju wparowała moja rozpromieniona przyjaciółka.
-Leah wiedziałam, że Cię tu znajdę. Przy okazji weź coś dla mnie.- skinęłam głową na znak zrozumienia.- dziś wieczorem zostałyśmy zaproszone do tej kawiarni niedaleko internatu.
-Przez kogo?
-Josh’a! Mówił, że gra na perkusji w jakimś popularnym zespole i chcę nas z nimi zapoznać bo na imprezie nie miał okazji, a ja się zgodziłam. No proszę pójdziemy razem?- Zespół? Perkusja, popularny zespół… No właśnie! Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
-Mona idiotko on gra w One Direction!- krzyknęłam na nią, i poczułam karcące spojrzenie bibliotekarki. Nie wiem o co jej chodziło, przecież prawie nikogo nie było oprócz kilku osób odrabiających jakieś prace.
-Ups..- pisnęła wystraszona.- Leah przepraszam ja.. ja nie pomyślałam, ale teraz musimy iść. Josh mówił, że jeden z chłopaków się nie zjawi bo ma inne plany,  może chodziło o Harrego?
-Miejmy nadzieję.- odparłam, stukając w biurko bibliotekarki, która zapisywała mnie na liście.





SIESIESIEMA WAM. Dodaję rozdział jednak już dziś. Jutro również dodam ja ponieważ mam dość wiele pomysłów, i mam nadzieję że o nich będę pamiętać. Przepraszam po raz 2456 za błędy, ale dodaję mniej więcej na czas jak obiecałam. Kocham wszystkich co komentują *.* Na prawdę, nawet nie wiecie jak bardzo dla mnie są ważne wasze opinie i to, że doceniacie co piszemy. Daję nam to więcej weny.