środa, 6 marca 2013

Rozdział 7!



Gdy skończycie ..Przeczytajcie notkę pod spodem.:) 
Rozdział 7


-Leah myślałam, że jesteś bardziej dojrzalsza i nie spodziewałam się takiego widoku w tym domu tak szybko! A co do Ciebie Harry- tu wskazała na loczka- również mnie zawiodłeś! Wydawałeś mi się porządnym chłopakiem, szczerym, rozsądnym..- blablabla
-Mamo! –przerwałam jej bezsensowne wywody.- Wiem, że to dziwnie mogło wyglądać, ale to nie tak jak myślisz. Wczoraj Harrego rodzice wyjechali, myśląc że ma on klucze przy sobie, a były u niego w pokoju. Przyszedł do mnie prosząc o nocleg, na co ja się zgodziłam bo nie wypadało odmówić. Oglądając film oboje zasnęliśmy i tyle –skończyłam moją wypowiedź na jednym wdechu, ledwo łapiąc oddech. Spojrzałam na mamę. Jej mina była typu POKER  FACE, a Harry miał cały czerwony ryjek.
-a no tak córciu hmdfgucxndv- zaczęła coś bełkotać pod nosem jak nienormalna i wyszła z pokoju – jadę na zakupy- krzyknęła z korytarza.
Gdy wiedziałam, że jest daleko, rzuciłam się na łóżko tarzając ze śmiechu. Harry nadal nie ogarniał sytuacji i miał minę WTF, po czym rzucił się na łóżko oddychając z wyraźną ulgą.
-Idziemy coś zjeść?
-Spoko.- Zeszliśmy do kuchni. Przeglądnęłam szafki i stwierdziłam, że nie wiem za co się zabrać.
-Eddy!- krzyknęłam na cały dom, aż Harry się wystraszył. Nikt nie przychodził.- Eddy!- wrzasnęłam po raz drugi. –Nadal nic. – GDZIE ON JEST?!
-Kto się tak drze od rana?- odkrzyknął Eddy wchodząc do kuchni ze ścierką do kurzy. Widocznie miał zajęcie
-Nie już nic, poradzimy sobie sami. Możesz wrócić do swoich obowiązków.- posłałam mu ciepły uśmiech, a on opuścił pomieszczenie. Zabrałam się do robienia jajecznicy.
-Niestety musimy się tym zadowolić, mistrzem kuchni nie jestem, a naleśniki mi się już przejadły- powiedziałam do Hazzy. On tylko skinął głową. Nastał moment ciszy.
-Dlaczego nie kazałaś mu zrobić Ci śniadania? Przecież to służba. – zagadnął mnie Harry siedzący przy blacie i skubiący stojące tam kwiatki w  wazonie.
-Wiesz.. Eddy jest służbą, ale nie traktuje go jak jakaś jędza. Uważam go za przyjaciela bo nie mam zamiaru zachowywać się nieludzko. Widziałam, że był już zajęty. Jak zrobię coś sama to chyba ręce mi nie odpadną, co nie? – podniosłam wzrok na sąsiada znad patelni, na której  rozbijałam trzecie jajko. Nawet tego nie potrafię bo zleciało mi na podłogę.
-W sumie nie, ale lepiej żebym to ja się tym zajął.- wytknęłam mu język. Podszedł do mnie i złapał za sztuciec, dotykając przy tym mojej ręki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, szybko odskoczyłam od patelni jak poparzona, a on udawał, że nic się nie wydarzyło. Oparłam się dłońmi o zlew, spoglądając w stronę podłużnej ulicy rozciągającej się za moim oknem. Była śliczna pogoda. Z Chęcią poszłabym na spacer, ale lepiej żeby Peam nas nie zobaczyła. Odwróciłam się w stronę loczka. Stał tyłem więc nie widział, że mu się przyglądam. Podeszłam bliżej, opierając się o lodówkę stojącą przy kuchence. Był taki słodki z tą swoją burzą loków i uśmiechem.
Zauważył, że bacznie mu się przyglądam  i uśmiechnął się pod nosem. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i musnęłam jego usta. Nie wiem co się ze mną działo. Odstawił patelnię i sztuciec. Chwycił mnie mocno w pasie, a ja zawiesiłam ręce na jego karku. Całował tak dobrze, nigdy z nikim się tak nie całowałam. Do kuchni wbiegła Libby i Ginny.
-Jeste.. śmy! – rzuciły w naszą stronę, przestraszając przy tym mnie i Harrego. Oderwałam się od zielonookiego i szybkim susem pobiegłam do swojego pokoju. –Boże co ja znowu zrobiłam, Leah czas się ogarnąć i wziąć się w garść, musisz pamiętać on ma  dziewczynę!- prowadziłam bitwę z własnymi myślami i uczuciami, chodząc w kółko. Usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi oplatając je na wysokości kolan i schowałam twarz. Zaczęłam płakać, jak małe dziecko. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
-Leah otwórz!- krzyknęła moja siostra Libby.
-Czego chcesz?!- rzuciłam oschle w stronę zamkniętych drzwi.
-Porozmawiać, proszę otwórz.
Otworzyłam je, a ona wparowała do mojego czerwono-czarnego królestwa.
-Posłuchaj Ginny i ja obiecujemy, że nikomu tego nie powiemy.- powiedziała cicho Libby siadając obok mnie na łóżku.
-No właśnie, młoda ma rację.- rzekła Ginny, luźno oparta o moją ścianę. Druga bliźniaczka zignorowała tym razem zgryźliwość naszej siostry.
-Dzięki wam.- wysiliłam się na słaby uśmiech.
-Kochasz go?- zapytała Ginny.
-No pewnie, że go kocha. Inaczej by go nie pocałowała, co nie Leah?
-Ja.. ja nie wiem to nie takie proste jak wam się wydaje.
-Jak nie proste jak proste! Ogarnij się siostra i zrób coś z tym. – starsza z bliźniaczek klepnęła mnie po ramieniu, a ja spoglądałam w okno i odpędzałam łzy z oczu.
-Gdzie Harry?
-Wyszedł..
-Mogłybyście zostawić mnie samą?- spytałam przyciszonym głosem.
-spoko –rzuciła Libby – Pamiętaj, że Cię kochamy!- dodała wychodząc z mojego pokoju.
Założyłam słuchawki na uszy i odpaliłam mp4. Otworzyłam laptopa. Na blogu moja skrzynka była zapełniona. Postanowiłam dodać post.
„Cześć kochani. Wybaczcie, że nie odpowiadam na wasze wiadomości, których  obecnie jest masa w mojej skrzynce. Ostatnio sama pogubiłam się w swoim życiu, ciężko wziąć mi się w garść. Chyba każdy ma moment, że wszystko traci sens i nie wiadomo co począć. Przepraszam jeszcze raz. Gdy tylko w moim życiu wszystko się ułoży zrobię live’a. Dziękuje za miłe komentarze dodające mi otuchy. (poprzedni post).”
Pousuwałam ze skrzynki wiadomości w stylu podziękowań, które nie były mi potrzebne. Zobaczyłam nową wiadomość. „Cześ czerwona to ja Monika(Mona)- Mona to blogerka, która prowadzi bloga podobnego do mojego. Gdy zgłosiłam się do redakcji to właśnie ona pomagała mi się za wszystko zabrać.- przeczytałam twój najnowszy post. Dobrze wiesz, że na mnie możesz liczyć. Masz mój numer, wystarczy wcisnąć zieloną słuchawkę. Całuję Mona.”
Bez wahania wyszukałam jej numer. Odebrała od razu. Opowiedziałam jej o wszystkim- o przeprowadzce, Harrym i Peam, oraz o wyjeździe i dzisiejszym zdarzeniu. Mona mnie uważnie słuchała i co jakiś czas przytakiwała w geście zrozumienia.
-Leah, sama mowiłaś, że Peam nie czuję nic takiego do Harrego. Może poczekaj na przebieg zdarzeń i zakończą ten bezsensowny związek. Porozmawiaj z nim o tym. Ja lecę na trening koszykówki. Powodzenia mała!
-Dziękuje Ci za tą rozmowę. Trzymaj za mnie kciuki.- odłożyłam telefon na biurko. Ta rozmowa poprawiła mi humor i dała chęci do działania. W biegu sięgnęłam po ten komplet: (tylko inne buty)
 
Wbiegłam do łazienki i rozczesałam moje czerwone kłaki, które utrudniały wykonanie tej czynności.
Zaplotłam luźnego kłosa, tak aby kosmyki opadały lekko na policzki. Musnęłam usta czerwoną szminką, a oczy pomalowałam trochę mocniej, aby dopasować się do stroju. Chciałam jak najszybciej być u Harrego. Otworzyłam szybkim ruchem drzwi..
-Ała!!- usłyszałam pisk dziewczyny upadającej na schody razem ze mną. Gdy się podnosiłam, ujrzałam znaną mi twarz.
-O boże Peam! Przepraszam, nic Ci nie jest?- powiedziałam przejęta podnosząc ją z ziemi.
-Nie nic mi nie jest. Następnym razem uważaj jak wychodzisz z domu. – uśmiechnęła się i schyliła się po jakąś rzecz.
-Co tam masz?- spytałam z zaciekawieniem.
-Kocimiętkę dla twojego kotka.- o boże zapomniałam o tym.- jak się nazywa?
-A on? Y mru..mruuczek!
-słodko! Nie wpuścisz mnie do środka?
-ee jasne wejdź!- wciągnęłam ją z całej siły do domu.
-Usiądź w salonie,  a ja zaraz przyjdę z jakimś kotem.. to znaczy z moim kotem!
Wybiegłam z domu, aby wziąć jakiegoś z ulicy. Zauważyłam babcię idącą z kotkiem. Gdy wypuściła go na trawę, zakradłam się i wbiegłam do domu.
-Już mam!- wbiegłam do domu cala zdyszana.
-Jaki śliczny! Kici kici.-  zaczęła gadać do kota.- Ej nie uwierzysz!
-co?
-Jak szłam do Ciebie to widziałam identycznego z jakąś staruszką!- krzyknęła w zachwycie.
-Bo.. to popularna rasa.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-No ok..- „mruczek” zaczął się niecierpliwić .
-wiesz co? Idę go wypuścić bo mu się chce chyba sikać..
-nie no coś ty, wydaję Ci się.-  byłam podenerwowana tą sytuacją i chciałam go jak najszybciej oddać.
-No chyba lepiej znam swojego kota!- krzyknęłam do blondynki wyrywając jej go z rąk. Spojrzała na mnie z przerażeniem. –Sory, nie chcę po prostu żeby mi narobił na dywan.
Poszłam przed dom i wypuściłam go w stronę babci, która była zadowolona na widok swojej ‘zguby’. Przybiłam sobie mega FACE PALMA uświadamiając sobie, że mam coś z garem. Kto normalny kradnie koty staruszką ? Zaśmiałam się sama do siebie dosyć dziwnie jak jakaś psychopatka. Udałam się w stronę salonu, w którym znajdowała się Peam.
-O już jesteś.- uśmiechnęła się jak zazwyczaj. Dopiero po chwili zauważyłam, że ten uśmiech był wymuszony i nie tak radosny jak zwykle.
-Ej co jest?- zapytałam siadając obok niej na kanapie. Dziewczyna schowała twarz w dłonie. Gdy ją podniosła zobaczyłam, że po jej twarzy spływają łzy.
-Ja.. jestem w w.. w ciąży!- krzyknęła wybuchając płaczem. Jak to w ciąży?!
-Czyli Ha-harry będzie t..ta..tatą ?- w gardle miałam ogromną gulę, a nogi się pode mną ugięły..
-Leah, ale to nie wszystko. To dziecko..
______________________________________________________________
O to 7 rozdział. Dziękujemy za tyle wyświetleń i miłych komentarzy!
Rozdział dedykowany dla wszystkich tych, którzy regularnie tu zaglądają i komentują :*
po prawej stronie znajdziecie ważną dla nas ankietę. Jeśli czytasz wciśnij TAK :)