wtorek, 7 maja 2013

EPILOG.


03:41 –powiedziałam spoglądając na zegarek, stający na szafce obok mojego łóżka. Kolejna nieprzespana noc. Dzisiaj pogrzeb, nie wiem czy dam radę. Od tamtego zdarzenia w ogóle nie śpię, cały czas leżę i myślę „co by było gdyby…”. Wiem, że takie gdybanie nic mi nie pomoże, nie wróci życia Harremu. To tylko pogarsza mój stan. Mam już dość tego wszystkiego. Od kilku dni nie chodzę na wykłady, jak tak dalej pójdzie to zawalę szkołę… Potrzebuje snu. 

Obudziłam się o 8:20. Kolejny raz opuszczam lekcje, ale teraz mam powód. Czas się ogarnąć i ubrać. 

-Mona, wstawaj. –powiedziałam zaspanym głosem. 
-To dzisiaj? –spytała z przymrużonymi oczami.
-Tak, pogrzeb rozpoczyna się o 11…
-Dobrze. –odpowiedziała i wstała przeciągając się. Weszłam do łazienki. Stanęłam przed zlewem i przemyłam twarz lodowatą wodą. Przeraziłam się spoglądając w lustro. Cała blada z wielkimi sińcami pod oczami. 
-Chyba potrzebuje dużej ilości pudru, aby to zakryć… -powiedziałam do siebie. Rozebrałam się z piżamy i  weszłam pod prysznic. Po zimnej kąpieli, która miała mnie postawić na nogi, ale jednak okazała się mało skuteczna zrobiłam makijaż. 
-Gotowa?- doszedł do moich uszu głos Mony, która już po chwili stała obok i mnie przytulała.  Podała mi jakieś silne tabletki żebym „w jakiś sposób dała radę  na pogrzebie i się nie rozkleiła”. Łyknęłam je, wszystko już było dla mnie obojętne.
Samo dojechanie do kaplicy zajęło nam około piętnaście minut. Już za chwilę miał zacząć się pogrzeb. Nie potrafię opisać, co działo się przed cmentarzem. Masa paparrazi i płaczących fanek, które snuły się i śpiewały piosenki chłopców. Było mi ich żal, ale czy nie uważają, że to nie jest odpowiednia pora?
-Chodź tam!- krzyknęła przez tłum Mona i pociągnęła mnie za łokieć w stronę ochrony. Bez problemu nas wpuścili, bo obok stali chłopcy.
-Gotowa? –spytali. Potaknęłam głową i chwiejnym krokiem podążyłam za nimi, a obok mnie Niall, który cały czas mnie podtrzymywał.

~*~

Louis.

-Harry, jak mogłeś zostawić mnie tutaj samego?- wyszeptałem w stronę marmurowego nagrobka. Jego śmierć całkowicie odwróciła moje życie do góry nogami. Pozostałem tutaj sam, sam jak palec. To on był moim całym światem, a ja postawiłem przed nim wybór

*- Albo ja, albo ona! Do cholery, Harry! Zdecyduj się w końcu!- krzyczałem na cały dom, ubolewając nad jego niezdecydowaniem.
-Myślisz, że to takie proste Lou? Kocham Ciebie i kocham ją, a to jeszcze bardziej uniemożliwia mi wybór! Gdybyś naprawdę coś do mnie czuł, nie kazałbyś wybierać!- wykrzyknął ostatnie zdanie przez ramię i wybiegł z domu zatrzaskując drzwi.*
Do teraz przed oczami mam obraz jego spojrzenia, w których smutek i wściekłość przekrzykiwały siebie nawzajem. Jestem cholernym egoistą! Gdyby nie moje zadufane ego.. żyłby. Przez to straciłem możliwość nawet krótkiego spojrzenia na niego, wszyscy z jego śmiercią straciliśmy w swoim życiu coś ważnego. Nie jestem w stanie spojrzeć nikomu w oczy, tym bardziej Lei. Chciałbym zniknąć z tego świata. Chciałbym być już tam razem z Hazzą. Zawiodłem wszystkich. Doskonale wiem, że jego samobójstwo to tylko i wyłącznie moja wina.. 
Sam nie potrafię opisać jakie uczucia się we mnie budziły, gdy widziałem go w trumnie. Na twarzy miał szwy i wiele innych śladów, których dość mocny makijaż nie do końca zatuszował. To nie był ten sam uśmiechnięty Harry, który swoimi słodkimi dołeczkami i głębokimi zielonymi oczami potrafił rozświetlić całe otoczenie. To był zimny, blady Harry. Bez jakichkolwiek emocji na twarzy. Bił od niego dołujący spokój i powaga. Nie potrafiłem znieść tego widoku. Najnormalniej w świecie musiałem wybiec z kaplicy, chociaż wiem, że to niebyło grzecznym zachowaniem z mojej strony. Nie było mnie podczas wkładania trumny do ziemi. Tego też nie dałbym rady znieść. Za bardzo bolało mnie uświadomienie sobie, że ten dziewiętnastoletni chłopak, którego kocham, który miał masę pomysłów na życie – nie żyje, w dodatku przeze mnie. Nie do końca wiem, czy kiedykolwiek uda mi się z tym pogodzić. Czy nie lepsza byłaby śmierć niż mieć na sumieniu samobójstwo osoby, którą kochało się najbardziej na świecie?


Large

~*~

Kilka lat później.
-Darcy kochanie chodź do mamusi! No chodź! –krzyczałam do małej, która zaciekle próbowała dosięgnąć jakiejś szklanki. Mała z piskiem podbiegła i się na mnie rzuciła, głośno przy tym śmiejąc.
Przy tym dziecku ciężko było się nie śmiać, dzięki niej moje wszystkie zwątpienia i problemy stawały się bez znaczenia. Położyłam małą do łóżeczka i puściłam jej ulubioną piosenkę chłopaków – Little Things, przy której zawsze usypiała. Minęły 4 lata od jego śmierci... Pustka po jego osobie za każdym razem wypala w moim sercu dziury, gdy tylko sobie o nim przypomnę. Od dwóch lat jestem żoną Nialla. Kocham go, chociaż nie tak mocno jak Harrego, ale również darze go dużym uczuciem. Darcy nie jest córką blondyna, tylko Harrego. Przypomina go w każdym calu. Szmaragdowe, głębokie spojrzenie, malinowe pełne usta, słodkie dołeczki i brązowe loczki. Mój mąż nie miał nic przeciwko i uznał ją za swoje dziecko. Jestem aktualnie w siódmym miesiącu ciąży. Nie mieszkamy już w Londynie, tylko w Irlandii, w jego rodzinnym mieście. Po śmierci jednego z członków zespołu, do przewidzenia było to, że One Direction się rozpadnie. Mam kontakt z wszystkimi… oprócz Louisa, który popełnił samobójstwo niedługo przed ślubem moim i Nialla. Wyjechanie z Wielkiej Brytanii było jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Nic mnie już tam nie trzymało. Kilka razy w roku odwiedzam Holmes Chapel, a czasami cmentarz i dziadków w Bradford. Nigdy nie spodziewałam się, że moje życie w ten sposób się potoczy. 
Mona i Josh rozeszli się, chociaż ich związek zapowiadał się obiecująco. Moja przyjaciółka nie mogła się pogodzić z końcem tego związku i postanowiła żyć niezależnie. Podróżuje po świecie, rzadko się widujemy, ale utrzymujemy nadal kontakt. Jestem teraz zajęta rodziną i domem. Takie życie mi odpowiada, dziecko, dom i kochający mąż. Dopiero zauważyłam, że od kilku minut wpatruję się w mój tatuaż na nadgarstku lewej ręki. Wytatuowałam go z myślą o Harrym. Miał być przy tym, ale wiadomo jak to się potoczyło. Tatuaż to znak nieskończoności



Oznacza on, że w nieskończoność będę go kochać.

Kochałam, kocham i kochać będę.



***
Wikk- Cześć wszystkim. No to ten... mamy już EPILOG. Naprawdę szybko zleciało. Z góry chciałam przeprosić za nas obie, że dopiero teraz się pojawia. Wydaje mi się, że większość już przestała na tego bloga zaglądać, ale nic nie mogłyśmy za ten brak czasu i tak dalej.
Jedy nie chcę rozstawać się z tym blogiem, ale drugi również na nas czeka:c Na który serdecznie zapraszamy ! :D Mam nadzieję, że również podobała wam się historia Lei i reszty.  Z pewnością nie każdy oczekiwał takiego zakończenia... my w sumie też nie. Ten blog był pierwszym, na którym pisałam opowiadania i żałuję, że zabrałam się do tego dopiero w lutym. Kurde, rozstając się z główną bohaterką mam wrażenie, jakbym rozstawała się z jakąś częścią mnie O.O

Add- Hej! Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. :c Tak się przywiązałam do tego bloga, że teraz ciężko mi będzie się z nim rozstać. W sumie teraz mamy nowego, ale o historii znajdującej się w tym opowiadaniu nigdy nie zapomnę <3 Mam nadzieję, że podobało wam się to jak piszemy i nie macie nam za złe, że czasem dodawałyśmy rozdziały z opóźnieniem. Epilog też za późno dodajemy... Wiem, że pewnie dużo z was w tym czasie nas opuściło, ale my KOCHAMY TYCH WIERNYCH CZYTELNIKÓW :*


Dziękujemy za ponad 15 tys. wyświetleń i wielu, wielu wiernych czytelników i komentatorów o to oni:
paulla
- Elcia S.
- Zuza
- Paula
- Wszystkie anonimy :D
Mamy nadzieję, że nikogo nie pominęłyśmy :)

Oraz podziękowania dla naszej przyjaciółki MAKTY :* , że dawała nam pomysły na rozdziały <3 



PROSIMY, ABY KAŻDY KTO TO CZYTA SKOMENTOWAŁ. CHCEMY WIEDZIEĆ ILE WAS TU BYŁO. :D