Rozdział 9
Podbiegłam do chłopaka.
-Harry co jej się
stało?
-Ja nie wiem.. przyszła mi powiedzieć coś ważnego i..i nagle
zasłabła, a potem upadła! Nie wiedziałem co robić, więc zadzwoniłem jak
najszybciej po karetkę.- schował twarz w dłoniach.
-A wiesz już czy teraz z nią wszystko dobrze?
-Tak jest na obserwacjach.- odetchnęłam z ulgą i również
usiadłam pod drzwiami.
-Czy jest tu ktoś z rodziny pani Brown?- pielęgniarka wyszła
z Sali na korytarz. Harry razem ze mną zerwał się na równe nogi.
-Nie nikogo z jej rodziny nie ma, ale ja jestem jej
chłopakiem. Proszę mi powiedzieć co jej jest?
-Niestety, ale ciąża jest zagrożona. Możecie się z nią
zobaczyć tylko niedługo ponieważ musi odpoczywać.- wskazała gestem ręki na
salę, a Harry wpatrywał się na nią jak na idiotkę.
Obrócił się do mnie i zapytał.
-W jakiej ciąży do cholery?!- czyli nic mu nie powiedziała.
-o boże zostałem tatą.- na jego twarzy można było wyczytać
mieszane uczucia.
-Harry..- oparłam delikatnie dłoń o jego ramię.- to dziecko nie jest twoje.-
musiałam mu to powiedzieć. Z pewnością Peam by stchórzyła. Mówiąc to miałam też na myśli sprawy pomiędzy
mną, a nim. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że zdradziłam tajemnicę koleżanki,
chociaż ta mi zaufała.
-Jak to? To kogo?! Kogo KURWA?!- darł się na cały szpital
wymachując rękoma.
-Proszę się uspokoić. To jest szpital, tutaj ludzie potrzebują
spokoju, a nie wrzasków.- rzuciła jakaś pielęgniarka w naszą stronę.
-Czyli ty o wszystkim wiedziałaś, a ja nie? –spytał z
wyrzutem.
-Tak, ale dowiedziałam się dopiero dziś, więc nie miej do
mnie pretensji..
-Nieważne.- powiedział i ruszył do Sali. Pobiegłam za nim,
aby dorównać mu kroku. Gdy weszliśmy, zobaczyłam lekko uśmiechniętą i osłabioną
Dziewczynę. Było mi jej strasznie szkoda. Loczkowaty sięgnął po krzesło z rogu Sali
i postawił je przed łóżkiem Peam. Usiadł i przez moment nastała cisza obydwoje
przenikali siebie wzrokiem. Czułam się trochę dziwnie, że tu stoję. Nie powinno
mnie tu być, ale ciekawość była silniejsza.
-Kiedy chciałaś mi powiedzieć o ciąży?
-Dzisiaj.- Blondynce zaszkliły się oczy. Nie był to dla niej
przyjemny temat i z pewnością nie jego oczekiwała.
-A kiedy, że to nie moje dziecko?- W tym momencie spojrzała
na mnie spod byka. Domyśliłam się, że nie chciała Harremu wyjawić całej prawdy.
Jak ona to sobie wyobrażała? Że będą szczęśliwi i się nie połapie iż to dziecko
nie należy do niego? Po za tym sama mówiła, że do niego nic nie czuje tak jak
on do niej..
-Harry ja przepraszam.- do oczu napłynęło jej jeszcze więcej
łez, a głos lekko drżał.
-Robiłaś mi wyrzuty gdy gadałem nawet z sąsiadką, a ty mnie
jeszcze zdradzałaś? Nigdy nie spodziewałbym się tego po tobie. Możesz zapomnieć
o mnie i o tym co nas łączyło. Chyba domyślasz się.. zrywam z tobą. Po za tym
dobrze, że już się wszystko skończyło. Dziś przejrzałem na oczy i umówiłem się z
kimś kto jest uczciwy wobec mnie.- Wszystko co mówił było nadzwyczaj spokojne. Przy
wypowiadaniu ostatniego zdania, spojrzał
również na mnie. Razem z Peam opadły nam szczęki.
-Kogo?- zapytała.
-Rose, gramy razem w przedstawieniu. Chyba się znacie, co
nie? Po za tym chyba nie muszę już Ci się tłumaczyć.- nie mogłam uwierzyć w to
co słyszę. Łudziłam się cały czas, że jemu na mnie zależy, poczułam się jak
idiotka.
-Idę już bo się umówiłem . Powodzenia w „macierzyństwie”-
syknął i poszedł. Spojrzałam na blondynkę. Gdy jej wzrok również zatrzymał się
na mnie, automatycznie spojrzała swoimi załzawionymi oczami w okno. Dała mi
wyraźny znak iż nie chce ze mną rozmawiać. Postanowiłam dogonić Harrego.
Po
chwili szłam obok niego.
-Czego chcesz?- zapytał chamsko.-Nie rozumiałam co się z nim
stało.. Może był zły o tamten pocałunek w kuchni, ale w sumie nie miał o co.
-Pogadać.- przystanęłam na chwilę, on również. Stanął przede
mną i wziął głęboki haust powietrza. Włożył dłonie do kieszeni i spojrzał na
mnie z drwiną.
-Oj Leah, Leah. – pokiwał głową jakbym coś zrobiła.- Ty
ciągle byś chciała gadać, ale jakoś te rozmowy nic nam nie dają. Chciałaś się
ze mną pobawić? POBAWIŁAŚ, więc teraz spadaj.- ostatnie słowa wycedził przez
zaciśnięte zęby, a mi momentalnie zebrały się łzy w oczach. Co on pieprzył,
jakie pobawić? Stałam jak wryta.
-Że co?! Niby dlaczego tak sądzisz? Co ty sobie ubzdurałeś
człowieku?!- chciał już się odezwać, ale nagle podbiegła jakaś brunetka.
-Harruś.- rzuciła mu się na szyję. Patrzyłam na nich jak na
debili.
-Leah poznaj Rose. – uśmiechnął się do mnie wrednie, a
dziewczyna zaczęła obmierzać mnie wzrokiem od stóp do głów.
-hej. – powiedziała z niesmakiem .
-cześć- rzuciłam przez ramię i ruszyłam do domu. Odchodząc
od nowej „parki” oglądnęłam się za siebie i zobaczyłam jak się całują.
No
kurde, znali się już wcześniej, ale spotkali pierwszy raz i od razu się
namiętnie całują? Szczyt chamstwa. Nie wiedziałam co teraz, chciałam mu wyznać
co czuję, a tu takie coś. Ja się nim pobawiłam? O co mogło mu chodzić, przecież
zakochałam się w nim, a on ma to w dupie. Więc kto kim się tu bawi..
Z drugiej strony niech robi co chce. Nie mogę mu zakazać
bycia szczęśliwym, ale nie chcę też cierpieć... Wędrowałam powoli przez uliczki
ledwo widząc drogę, miałam łzy w oczach co rozmazywało mi obraz. Nie chciałam
rozbeczeć się na ulicy, gdzie byli jeszcze jacyś przechodni. Postanowiłam
dobiec ten kawałek do domu. Biegnąc wszystko mi się posypało, cały obraz przed
moimi oczami składał się ze światła, a do uszu dochodziły jakieś krzyki
przerażenia. Cholernie bolał mnie kark i nogi.
-Dzwońcie po karetkę! Do cholery! Ona się wykrwawi!
***
Hej kochani.:) Wiem, że rozdział krótki, ale chyba trochę się w nim wydarzyło:D Dziękuję KAŻDEMU bez wyjątku za komentowanie i odwiedzanie naszego bloga. PAMIĘTAJCIE O ANKIECIE PO PRAWEJ STRONIE I O KOMENTOWANIU:) :*
10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
NAJLEPSZEGO DZIEWCZYNY:*