sobota, 6 kwietnia 2013

27!


Ludzi krępują ludzie, sama ich obecność, spojrzenia i niewypowiedziane myśli.

Obudziło mnie jakieś szturchanie w plecy. Otworzyłam szerzej oczy i zorientowałam się, że zasnęłam na korytarzu oparta o drzwi, do których dobijała się Monika. Energicznym ruchem podniosłam się z podłogi, czego po chwili pożałowałam.. strasznie bolała mnie głowa od płaczu. Otworzyłam na oścież drzwi nie czekając na Mone poszłam na swoje łóżko w zamiaru wejścia na Internet, ale przyjaciółka mi to uniemożliwiła. Wskoczyła obok mnie i strąciła mi laptopa z rąk, którego złapałam ponownie i wpatrywałam się w ekran. Spojrzałam na nią kątem oka.
-Co się tak szczerzysz?- zapytałam przejeżdżając palcem po obudowie sprzętu, tak jakby była dla mnie najciekawszą rzeczą na świecie.
-Josh wychodzi dziś ze szpitala!- pisnęła przytulając mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się, ale bez większego entuzjazmu. Cieszyłam się jej szczęściem, i że Josh się dobrze czuje, ale wydarzenie z wczorajszego dnia nie było mi obojętne.
-Ty masz jeszcze jakiekolwiek siły? Przecież całe noce i dnie przy nim siedziałaś.
-No coś ty? Wręcz przeciwnie! Jestem pełna energii!- spojrzała rozmarzonym wzrokiem w okno i stukała palcami o uda. Uniosłam obydwie brwi, mierząc ją badawczo.
-Mam nadzieję, że nie bierzesz prochów?- zapytałam dociekliwie.- jak tak to zapoznaj mnie z dilerem.- wyszczerzyłam swoje zęby do  niej, a ona rzuciła we mnie różową poduszką, która akurat leżała pod jej plecami.
-Nie ćpam głupolu.- parsknęła śmiechem i klepnęła mnie w tył głowy.- to przez miłość.- wydukała, opierając się o ramę mojego łóżka i zabawnie wzdychając.
-Ja zaraz muszę lecieć.- stwierdziła niedbale przeczesując swoje ciemne włosy do tyłu.
-A wykłady?- zapytałam z nutką zaniepokojenia w głosie.
-Wykłady wykładami, teraz ważny jest Josh. Mam zwolnienie na około dwa tygodnie, aby móc się nim zająć. Z tego co wiem to pomieszkam u jego kumpla razem z nim. Wiem, że mnie potrzebujesz, ja Ciebie też. Tylko, że teraz  muszę mu pomóc..- spojrzała na mnie swoimi brązowymi paczadełkami. Poprawiłam się do pozycji siedzącej i zmarszczyłam brwi, po czym się uśmiechnęłam.
-Jasne, że rozumiem. Na twoim miejscu postąpiłabym podobnie. Idź się pakuj,  a ja idę się ubrać i na śniadanie do stołówki.- ostanie zdanie dokończyłam wychylając się z łazienki. Przekluczyłam drzwi i puściłam gorący strumień wody w prysznicu. Przewiesiłam szlafrok przez półkę i sprawnie ściągnęłam ciuchy z wczorajszego dnia. Namydliłam się dokładnie i spłukałam bieżącym strumieniem wody. Niepotrzebnie zaczęłam znowu się skupiać na swoich problemach. Może powinnam zrobić sobie wolne tak jak Mona? Wiem, że to głupie.. Uciekać od nawet tych minimalnych problemów, ale ostatnio wydarzyło się u mnie za dużo. Chciałabym wrócić do czasów liceum.. Gdy byłam z Harrym, tęsknie.. tęsknie w cholere. Kocham Nialla, ale do niego też nadal coś czuje. Ocierałam starannie ciało miękkim ręcznikiem spoglądając raz po raz w swoje odbicie. Narzuciłam szlafrok i zabrałam się za suszenie włosów. Następnie zmyłam makijaż i udałam się po ciuchy do pokoju. Mony już nie było. Zostawiła tylko karteczkę z napisem : Musiałam jechać do Josha, Kocham Cię! Dzwoń jeśli masz problem:* . Uśmiechnęłam się i włożyłam kartkę do kieszeni. Wybrałam z szafy ten komplet:


Pomalowałam się lekko i zeszłam na śniadanie. Jak zwykle znajdowało się mało osób. Większość woli pójść przed wykładami na szybkie śniadanie do KFC, lub McDonalda czego ja nie preferuje. Po dwudziestu minutach śniadanie miałam za sobą i byłam  w drodze do sekretariatu. Załatwiłam wszystkie formalności co do zwolnienia i nim się obejrzałam.. 
pakowałam swoje rzeczy do walizki. Nie wzięłam wiele, nie planowałam jakoś specjalnie długo tam zostawać. Przedzwoniłam jeszcze do mamy, która nie protestowała i cieszyła się z mojego przyjazdu. Postawiłam na pociąg, który miałam na 12: 00. Pozostała mi godzina. Gryzło mnie sumienie z powodu wczorajszej „kłótni”  z blondynem. Postanowiłam wybrać się do jego pokoju,  w którym mieszkał sam. Z tego co wiem nie miał dziś wykładów, co zdarzało się dość często. Zapukałam do drewnianych drzwi. Nic.. cisza. Zapukałam drugi raz. Otworzył mi je Zayn. 
-Cześć mała.- uśmiechnął się badboy.
-Siemka Zayn, jest może Niall?- zapytałam niepewnie.
-Niestety. Wczoraj wieczorem pisał, że idzie do jakiegoś klubu. Zdziwiło mnie to tak samo jak i chłopaków, że idzie bez nas. Przyszedłem dziś wcześniej sprawdzić co u niego. Mieliśmy nagrywać nowy kawałek do płyty. Zastałem go pakującego walizki. Powiedział, że jedzie na jakiś czas do Mulingar, wiesz tam gdzie mieszka.- przytaknęłam.- mówił, że zrobił coś głupiego i musi sobie wszystko poukładać..- przytaknęłam po raz drugi i przerwałam mu
-To w takim razie co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona. Uchylił drzwi, za którymi ujrzałam Perrie. Pomachała mi, a ja to odwzajemniłam. Zachichotałam pod nosem i rzuciłam krótkie
-Cześć.- i poszłam do siebie. Dziwne, że Niall się na to zgodził. W sumie czego się nie robi dla przyjaciół? Gdyby wynajęli hotel od razu wywołaliby sensacje, a w domu reszty ciężko o prywatność. Z tego co wiem to wszyscy mieszkają razem oprócz Nialla i Hazzy. Okej dosyć tego myślenia. Czas się ogarnąć i jechać na  pociąg.
Zdecydowałam się dojechać na dworzec metrem.  Przed tym udałam się do centrum kupić coś moim kochanym siostrzyczkom. Obeszłam dość sprawnie kilka sklepów nie wiedząc co im kupić. W końcu trafiłam na jakiś ciekawszy i wynalazłam dwa interesujące na swój sposób komplety.


Po wyjściu z galerii skierowałam się do kawiarni po kawę na wynos. Usiadłam na metalowym krześle z siedzeniem w czarnym obiciu, które cicho zaskrzypiało po tym jak na nie usiadłam. Oparłam się łokciami o świeżo przetarty blat i czekałam aż ktoś mnie obsłuży. Po chwili stanęła przede mną radosna dziewczyna o kruczoczarnych włosach. 


Na plakietce widniał napis „Lily”. Na moje Oko miała tyle lat co ja.

-Dzień Dobry. Co Pani podać?- spytała, a jej uśmiech nadal widniał na jasnoczerwonych ustach.
-Dzień Dobry, nie mów do mnie Pani. Mam 18 lat więc nie czuję się tak staro.- odparłam z uśmiechem, na co ona ochoczo przytaknęła.- Jestem Leah.- podałam jej dłoń, którą po chwili uścisnęła swoją. Na nadgarstku widniała masa bransoletek z przywieszkami, a na dalszej części widniał tatuaż : Believe.

- poproszę Latte. – dodałam po zlustrowaniu jej dość ładnego tatuażu.- przytaknęła i poszła zrobić kawę. Po pięciu minutach znowu wróciła i wręczyła mi plastikowy kubek z gorącym napojem. 

                                           
Zapłaciłam, a gdy już chciałam wychodzić pociągnęła mnie za dłoń i powiedziała:
-Wydajesz się bardzo fajna, a ja jestem w Londynie od niedawna i nie znam tu prawie nikogo. Może zechciałabyś kiedyś pójść ze mną do centrum handlowego, czy gdzieś..- spytała obracając jedną z bransoletek wokół nadgarstka.
-Jasne. Masz mój numer … - zapisałam jej na karteczce po czym dodałam: - tylko, że będę mieć czas tak za około dwa tygodnie. Zaraz mam pociąg do Holmes Chapel gdzie mieszkałam kiedyś z rodziną. Wiesz długo ich nie widziałam i takie tam, ale dzwoń jak coś.- posłałam jej ostatni raz uśmiech i założyłam na nos czarne raybany. 
Wybierz z playlisty: Explosions 
 Po wyjściu z lokalu moją twarz od razu ujęło słońce i ciepły wietrzyk. Napawałam się chwilą, bowiem ciężko zastać w Londynie taką pogodę. Zazwyczaj niebo zasunięte jest popielatymi chmurami i nieprzyjemną mgłą.
 Bynajmniej tak słyszałam i tyle doświadczyłam odkąd tu jestem. Do metra nie miałam daleko. Idąc rozkoszowałam się smakiem świeżej kawy. Po około 10 minutach znalazłam się w  metrze, w którym panowała dość nieprzyjemna duchota. Ciężko było zaczerpnąć jakiegokolwiek powietrze, z pewnością było to spowodowane ilością osób jadących do pracy i szkoły. Pech chciał, że  12 w Londynie jak i w pozostałych miastach jest najczęściej godziną szczytu. Wychodząc z metra przepchnęłam się szybko przez grupkę osób i już po postawieniu pierwszego kroku na betonowym podłożu odetchnęłam głęboko. Od razu ruszyłam na pociąg, który miałam za 15 minut. Kupiłam bilet i pozostało mi tylko czekać. Usiadłam na skrawku ławki, znad której aż unosiła się tona kurzu. Modliłam się o jak najszybszy przyjazd pociągu. Chciałam być już w domu, w swoim pokoju.. Podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam swoją ulubioną playlistę, na której znajdowały się również piosenki z wykonaniem One Direction. Słuchałam wszystkich utworów po kolei, aby zabić nudę. Nagle słuchaną przeze mnie piosenkę zagłuszył  stukot i pisk hamującego pociągu. Nienawidziłam tego dźwięku. Błyskawicznie włożyłam sprzęt w przednią kieszeń niebieskiej walizki, złapałam za uchwyt, a torbę zawiesiłam luźno przez ramię. Wpakowałam się z pomocą jakiegoś przystojnego bruneta do pociągu, podziękowałam mu i nim minęło kilka minut siedziałam w przedziale. Na szczęście sama. Ponieważ do Holmes Chapel miałam spory kawałek już  w internacie zaopatrzyłam się w jakąś pierwszą lepszą książkę, która jak się okazało była mi bardzo potrzebna. Zatopiłam wzrok w czytanym tekście, uważnie śledząc oczyma każdy wyraz. Nagle poczułam zmęczenie, a powieki stały się niezwykle ociężałe. Przymknęłam oczy i zasnęłam.

*Kilka godzin później, Holmes Chapel.*

-Leah!- Usłyszałam dziewczęce piski sióstr, które otworzyły drzwi domu, po czym rzuciły mi się na szyję. Stałam chwilę zszokowana, ale po chwili puściłam z rąk walizkę i torbę i również się do nich przytuliłam.
-Jak miło Cię widzieć kochanie.- odparła mama stojąc z podpartymi dłońmi na biodrach. Już chciałam ją przytulić, ale coś mi na to nie pozwoliło. Spojrzałam na dużych rozmiarów brzuch mojej rodzicielki i wybałuszyłam oczy
.
-Leah nie chciałam Ci nic mówić przez telefon i skype bo uważałam, że lepiej jakbyś dowiedziała się osobiście. Nie jesteś zła?- zapytała gładząc swój brzuch zakryty jasną beżową koszulką.
-Jasne, że nie! Będę mieć braciszka?!- krzyknęłam tym razem z przytuleniem jej bardziej delikatnie. Zawsze marzyłam o bracie, ale pech chciał, że trafiły mi się siostry. Oczywiście, że je kocham, ale fajnie byłoby mieć brata. Zobaczyłam, że po policzku  mojej rodzicielki spływa łza. Wytarłam ją ręką, a ona powiedziała
-Nie znamy jeszcze płci dziecka, ale też chciałabym chłopczyka.- odparła wchodząc ze mną do środka.  Zsunęłam buty z nóg stawiając w rogu korytarzu i ściągnęłam z siebie płaszcz. Na samym wejściu do salonu rzuciło się na mnie dwóch mężczyzn (czyt. Beniamin i Eddy)
-No ej! Wy nie ważycie tyle co Libby i Ginny więc złazić ze mnie.- krzyknęłam przez śmiech podnosząc się  z podłogi. Zachowują się jak małe dzieci, a mają już dawno po 40!
-Długo Cię nie było  z nami mała.- powiedział jako pierwszy Eddy, a Beniamin pokiwał twierdząco głową. Miło było widzieć wszystkich w komplecie. Oczywiście bez taty to nie to samo, ale już się z tym pogodziłam. Powiedziałam rodzince, że muszę iść się trochę ogarnąć do pokoju. Niedługo po tym moja noga stąpała po panelach dobrze znanego mi pomieszczenia. Mój ukochany pokój, w którym wiele się wydarzyło. Odsunęłam zasłony zakrywające okno. Od mojego ostatniego pobytu tu nic się nie zmieniło. Każda rzecz leżała nadal na tym samym miejscu. Pogładziłam miękkie okrycie łóżka, które idealnie współgrało z pościelą. Położyłam się na nim na plecach z wyłożonymi nogami wzdłuż niego i z zaciśniętymi dłońmi na brzuchu spoglądałam w nieskazitelnie biały sufit. Po kilkuminutowym
 oglądaniu mojego pięknego sufitu zmieniłam pozycję na siedzącą. Podparłam się rękoma układając je na łóżku za plecami i zaczęłam dokładniej analizować każdy zakamarek pokoju. Moją uwagę przykuły dwie rzeczy. Chyba najważniejsze w tym wszystkim. Dotknęłam lekko ramki ze zdjęciem stojącej na komodzie. Zdjęcie moje i Harrego. Takie samo miał on w swoim pokoju. Z pewnością przed wyprowadzeniem się do Londynu spalił je lub wywalił. Na sto procent tak postąpił, nie wiem czemu jestem tego taka pewna, ale to przeczuwam. Czułam coś cholernie mocnego do Harrego. Być może to uczucie jest nawet większe od tego co czuję do Nialla. Oszukuję samą siebie. Mogłam wybaczyć Harremu, a wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Chciałabym być uczciwa co do obydwojga, ale nie potrafię. To normalne, że jednego z nich zranię. Z resztą co oni we mnie widzą? Logiczne, że mogą mieć każdą, a kłócą się o jakąś zwykłą dziewczynę - Mnie. W rogu stała gitara. Ta sama, na której zagrał mi Harry nad morzem. Ta sama gitara, która jeszcze kilka lat temu odgrywała dla mnie dużą rolę gdy jeszcze mieszkałam w Bradford. Przejechałam swoją smukłą dłonią o zakurzone struny, o które równocześnie lekko zahaczałam pierścionkami. Nie byłam jeszcze gotowa na zagranie choćby najprostszej melodii. Nie miałam zamiaru wracać na stare śmieci. Odstawiłam pobłyskujący pod wpływem promieni słońca instrument w miejsce, z którego go zabrałam. Zaczerpnęłam głęboki haust powietrza i przycisnęłam mocne powieki, marszcząc brwi, oraz przygryzając zębami dolną wargę. To był mój sposób na odgonienie łez, które mimowolnie cisnęły mi się do oczu pod wpływem wspomnień. Jednak po chwili dałam całkowity upust każdej emocji i po moich policzkach spłynęła słona ciecz zmieszana uczuciami szczęścia i bólu. Nie wiedziałam w tym momencie jakich słów użyć, aby określić mój stan. Radość, smutek, rozczarowanie, ból, szczęście, fascynację? Może wszystko naraz? Do moich uszu dobiegło cichy stukot butów o panele.
-Leah kochanie, dlaczego płaczesz?- spytała zatroskana mama podpierając się plecami o framugę drzwi od mojego pokoju i oplatając dłońmi swój brzuszek. Przetarłam niedbale twarz, uświadamiając sobie po chwili, że miałam dość mocny makijaż i tego pożałowałam.
-To ze szczęścia mamo, że jestem tutaj. Nawet nie wiesz jak trudne jest życie w Londynie.- wysapałam, powstrzymując drżący głos z nadmiaru emocji. Kłamałam, owszem w szkole mamy dużo materiału, ale wiedziałam do czego dążę. Wolałam nie ujawniać moich osobistych problemów przed nikim. Nawet Moną. Sama się w tym pogubiłam, więc sama muszę się odnaleźć.
-Jestem z Ciebie dumna, że tyle osiągnęłaś. Wierzę, że dasz radę na studiach.- odpowiedziała przybliżając się do mnie i kładąc na moje ramie swoją  ciepłą dłoń.
-Dziękuje Ci za wszystko.- przytuliłam ją do siebie. Nawet nie wiem kiedy pomiędzy nami narodziła się taka więź, od śmierci taty byłam stale na nią wściekła. Chociaż wiedziałam, że to nie jej wina i tak ją o to obwiniałam co było z mojej strony niesłuszne.
-Przyszłam tu, aby powiadomić Cię o dwóch rzeczach.- oznajmiła siadając powoli na mojej kanapie.- po pierwsze.. dziś przychodzi Ann. Gdy powiedziałam jej, że przyjeżdżasz ucieszyła się i chciała z tobą zobaczyć, więc ją tu zaprosiłam. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła?
-Oczywiście, że nie mamo. Ja również z chęcią ją zobaczę. Bardzo długo jej nie widziałam.- stwierdziłam z uśmiechem. Mama wiedziała, że spotkanie z Anne nie będzie dla mnie łatwe. Bowiem jest ona matką Harrego i często poruszała o nim tematy. – a więc jaka jest druga informacja?- zapytałam stojąc przy lustrze i dokładnie przecierając płatkiem kosmetycznym rozmazany makijaż pod oczami.
-Jutro jedziemy na cmentarz do Bradford. Wiem, że długo tam nie byłaś i to moja wina. Zaniedbałam to. Więc postanowiłam to wynagrodzić. Jutro pojedziemy tam same z dziewczynkami. Odpowiada Ci to?- spytała drugi raz z nutką niepewności w głosie, w odbiciu lustra zauważyłam jak jej oczy dokładnie obserwują każdy mój ruch i wyczekując na odpowiedź z mojej strony.-Miło, że o tym pomyślałaś. To nie twoja wina. Wszystkie źle postąpiłyśmy nie odwiedzając go od czasu wyprowadzki ani razu. Czas to zmienić.- odgarnęłam kosmyki włosów niezdarnie opadające na moją bladą twarz. Chciałabym pogadać z nią dłużej, ale poczułam potrzebę pójścia do toalety.- przepraszam mamo, ale muszę do toalety.- oznajmiłam, kurczowo łapiąc się z obu stron za biodra i przedreptując z jednej nogi na drugą.
-Jasne kochanie.- zaśmiała się i wyszła, a ja tuż za nią wybiegłam w stronę łazienki.
                                                         *godzina 17*

Anne powinna być tu już niedługo. Przebrałam się w to:




I pomalowałam w bardziej delikatny makijaż niż poprzednio. Nie myliłam się. Po chwili do moich uszu dobiegł cichy dźwięk dzwonka. Poczekałam chwilę aż ktoś otworzy z zamiarem powitania jej jak już będzie w salonie. Moment później zbiegłam zwinnie po drewnianych zakręconych schodach i już stałam w salonie. Wtargnęłam do pomieszczenia z uśmiechem na twarzy, rzucając się do przytulenia widzianej pierwszy raz od dłuższego czasu sąsiadki.
-Leah, ale wypiękniałaś.- stwierdziła Anne wyswobadzając się z mojego mocnego uścisku.
-Nie przesadzaj, ty również wyglądasz niczego sobie.- mrugnęłam do niej. Z wymiany uśmiechów wyrwało nas odchrząknięcie. Rozejrzałam się po pokoju. Moją uwagę przykuł.. Harry. Co on tu do cholery robił? Przyjeżdżam odpocząć tutaj, aby zostawić każdy nawet najmniejszy gryzący mnie problem, a on się tu zjawia?
    Wybierz z playlisty: Echo, albo kiss me :) 
-Cześć.- powiedział podchodząc do mnie niepewnym krokiem i uścisnął moją drżącą dłoń. Ja zdobyłam się na krótkie kiwnięcie głową i zasiadłam obok mamy.
-Przepraszam, że Robin nie przyszedł, ale miał dzisiaj strasznie dużo roboty.- przerwała niezręczną ciszę jaka zapanowała.
-Rozumiem, praca jest przecież ważna. Kiedy indziej się z nim przywitam.- nałożyłam nogę na nogę i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowy mamy z Ann. Raz po raz spoglądałam na Harrego, który nie powstydził się również obdarzyć mnie spojrzeniem swoich oliwkowych tęczówek. Nie czułam żadnego zahamowania przed tym, aby  w nie spoglądać. Skinęłam do niego głową nakierowując wzrok na drzwi po czym ponownie na niego, dając mu do zrozumienia, że chcę pogadać. Uśmiechnął się i ruszył za mną. Anne i mama obrzuciły nas tylko dziwnymi spojrzeniami i wróciły do dalszej ciekawej konwersacji. Szłam razem z loczkiem w stronę placu zabaw, niepewna swoich poczynań. Gdy już dotarliśmy odetchnęłam ulgą widząc, że nie ma tu za dużo dzieci i innych ludzi, którzy mogliby zrobić zamieszanie wokół Stylesa.  Usiadłam na jednej z huśtawek delikatnie odpychając się nogami od podłoża. Po chwili przestałam bo poczułam, że Harry zaczął jedną dłonią pchać ją za mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i złapałam za metalowe łańcuchy huśtawki spuszczając głowę w dół i przymykając powieki. Wiatr zabawnie kołysał moje włosy do tyłu i do przodu przy okazji orzeźwiając moją twarz. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie.
-Kiedy to wszystko stało się tak zajebiście trudne?- spytał, siadając na podparciu ławki stojącej obok. Zwolniłam tempo w jakim się bujałam i zdobyłam tak dużo odwagi, że odważyłam się na niego spojrzeć. Wstałam z huśtawki i usiadłam obok loczka oplatając dłońmi swoje ramiona. Robiło się chłodniej, a ja głupia nie pomyślałam o zabraniu jakiegoś dodatkowego okrycia.
-Sama chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie.- odparłam z przekąsem sunąc butem po ławce obsypanej piaskiem.
-Przepraszam za to jak na Ciebie naskoczyłem w kawiarni. Zamiast jak normalny człowiek, zachowałem się jak psychopata. Po prostu mi Ciebie brakuje. Boli mnie, że tak późno  zauważyłem co straciłem. “Prawdziwie kochasz wtedy, kiedy nie wiesz dlaczego.”- zacytował spoglądając w moje oczy.- nie wierzę w ten tekst. Kocham Cię prawdziwie. I wiem dlaczego.- poprawił swoją burzę loków i ponownie obrócił się w moją stronę.

-Mogłabym się dowiedzieć?- zapytałam bawiąc się pierścionkami na dłoni.

-Niby miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, a jednak. Pamiętasz twoje niezdarne upuszczenie szklanki?- uniósł jedną brew i uśmiechając się jednocześnie. Przytaknęłam kiwając głową, oraz spoglądając w pomarańczowe niebo, które wyglądało o tej godzinie magicznie i niewinnie.- spodobałaś mi się. Myślałem o Tobie w dzień i w nocy. Wiem, że w stosunku do Peam to nie było uczciwe. Problem w tym, że w taki sposób działałaś na mnie. Uświadomiło mi to, że w moim życiu z pewnością nie będziesz mi obojętna i tak zostało do dziś. Chociaż zraniłem Cię cholernie mocno, również mocno tego żałuję. Już nie oczekuję jakiegokolwiek wybaczenia z twojej strony. Chcę po prostu uświadomić Ci, że każde moje słowa, czyny i gesty są prosto stąd- wskazał palcem na lewą część klatki piersiowej, a ja poczułam jak do oczu napływają mi litry łez. Chłopak schował twarz w dłonie i podparł się łokciami o kolana. Zeszłam z ławki i stanęłam przed nim. Spoglądał na mnie z widocznym zdziwieniem. Sama nie wiedziałam do czego zmierzam, ale domyśleć może się każdy, że to co po chwili zrobiłam nie było dobre.

Przybliżyłam się do chłopaka tak blisko, że poczułam jego ciało przylegające do mojego i nierówny oddech ujmujący moją twarz. Do nosa dostał się przyjemny zapach. Ten sam co niecałe dwa lata temu. Uśmiechnęłam się do niego nie odwracając wzroku od jego malinowych ust, których smak poczułam już po chwili. Odwzajemniłam pocałunek. Nie liczył się teraz Niall, nikt się nie liczył oprócz nas samych. Harry dobrze wiedział jak zadowolić mnie pocałunkiem. Oparłam dłonie na jego torsie, a on jedną na mojej talii drugą wplątując w moje włosy. Brakowało mi tego jak nigdy wcześniej. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek. Oderwał się ode mnie i mocno do siebie przytulił.

-Kocham Cię Le.- wysapał mi do ucha zachrypniętym głosem.

-Ja Ciebie też Hazz.- odpowiedziałam zahipnotyzowana jego oczami.




***

O to 27;) Mam nadzieję, że nie zanudziłam was moimi "wypocinami". Nad tym rozdziałem spędziłam całą sobotę. Mogłam wyjść na dwór, ale tak jakoś nie miałam ochoty. Wolałam pisać. Dziwna jestem:o  Wiem, że w tym rozdziale nie było za wiele sensacji, ale obiecuję więcej ich w następnym. Jeśli dam radę to dodam jutro 28, ale to zależy od tego czy się postaracie z komentarzami .. więc DZIAŁAJCIE:D 
Pytania możecie zadawać o tutaj: 
W zakładce SPAM reklamujcie swoje blogi. 
W zakładce NASZE STRONY możecie zdobyć linki do naszych FB itp. ;) 
Dzięki za wszystkie komentarze! *.*  Uwielbiam jak wymyślacie "imiona" dla Leah i Hazzy, albo Nialla i Leah:D :* - WIKK